Do piłki ustawionej na "wapnie" podszedł Orlando Sa i umieścił ją w siatce gości. W ten sposób Legia wygrała 1:0 i zachowała szanse na zdobycie mistrzostwa Polski.

Reklama

Po meczu ekipa z Białegostoku była wściekła ich zdaniem karny Legii się nie należał. Oczywiście, że się należał. Piłkarz broniący dostał piłką w rękę, która powiększała obrys ciała. Do strzelającego było ze cztery metry, a więc odpada argument, że nie zdążył tej ręki schować. Emocje spowodowane są tym, że działo się to w polu karnym, w doliczonym czasie gry, przy stanie 0:0. Przypominam sobie sytuację może z 60. minuty, gdy w środku pola piłka delikatnie otarła się o palce Orlando Sa. Sędzia gwizdnął rzut wolny i nie było oburzenia. Tylko dlatego, że inny czas i miejsce na boisku - powiedział prezes PZPN Zbigniew Boniek, który w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" ocenił kontrowersje po meczu Legii Warszawa z Jagiellonią Białystok.

To nie jedyna kontrowersja z tego meczu. Chwilę wcześniej rzutu karnego domagali się piłkarze Jagiellonii. Tamtą sytuację oceniam pół na pół. Legionista na pewno zahaczył piłkarza Jagiellonii, więc wszystko zależy od siły. Jeżeli sędzia uznał, że jednak nie ma karnego, to powinien ukarać Frankowskiego żółtą kartką, a tego też nie zrobił - ocenił Boniek.