37-letni Wasilewski ma za sobą bogatą karierę. W reprezentacji rozegrał 60 meczów, reprezentował Polskę na mistrzostwach Europy w 2008 i 2012 roku. Z Anderlechtem Bruksela wywalczył cztery tytuły mistrza Belgii, a w 2016 został z Leicester City mistrzem Anglii. W czerwcu tego roku skończył się jego kontrakt z "Lisami" i od tej pory pozostawał bez klubu. Nie zamierzał jednak kończyć kariery i ostatecznie przyjął ofertę Wisły Kraków.
Nie ukrywam, że był to jeden z cięższych okresów dla mnie. Pierwszy taki miałem po kontuzji. Gdy skończył się mój kontrakt z Leicester, straciłem też rytm treningowy i trudno było się z tym pogodzić. Ćwiczyłem indywidualnie dwa razy w tygodniu. Mój przyjaciel, który jest szkoleniowcem Kalwarianki, umożliwił mi treningi z tym zespołem, abym mógł poczuć piłkę. Starałem się utrzymać jakoś formę. Cieszę się, że wróciłem do żywych, bo przez dwadzieścia lat żyłem w pewnym rytmie, miałem określoną dyscyplinę - brakowało mi tego w ostatnich miesiącach – powiedział Wasilewski, który związał się z Wisłą umową ważną do końca tego sezonu z opcją przedłużenia jej o kolejne 12 miesięcy.
Już kilka razy mogłem trafić tutaj w przeszłości, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie. Teraz Wisła była bardzo konkretna i zdeterminowana. Chciałbym podziękować za zaufanie, bo przecież ostatni mecz rozegrałem sześć miesięcy temu. Teraz chcę za to zaufanie odwdzięczyć, ale nie słowami, lecz już na boisku – obiecał.
Wasilewski przyznał, że miał kilka innych ofert, ale spory wpływ na taką, a nie inną decyzję miała rodzina. Telefon cały czas się odzywał, dlatego ciągle trenowałem, żeby móc w każdej chwili przyjąć ofertę. Było kilka propozycji z zagranicy i z Polski, ale przy ich rozpatrywaniu brałem pod uwagę rodzinę. Jak się jest samemu, to pakuje się plecak i jedzie się na drugi koniec świata, ale jak się ma rodzinę, trzeba też myśleć o niej. Cieszę się, że mogłem zostać w Krakowie - nie krył wychowanek Hutnika Kraków.
Spory wpływ na decyzję Wasilewskiego mieli także obecni piłkarze Wisły, z którymi się przyjaźni. Przede wszystkim Paweł Brożek. Nie tylko on. Od dłuższego czasu znam się też z Arkiem Głowackim i Patrykiem Małeckim. Muszę przyznać, że z ich strony była spora presja, abym podpisał ten kontrakt – wyjaśnił Wasilewski, który podkreśla, że gra w piłkę, mimo upływy lat, wciąż jest jego pasją i sprawia mu ogromną przyjemność.
Wstaję rano po to, by robić to, co kocham i jeszcze dostaję za to godziwe pieniądze. To jest piękne. Jeśli jednak poczuję, że nie już nadaję, to sam pójdę do władz klubu i powiem, że mój czas dobiegł końca. Nie będę oszukiwał sam siebie i ludzi, którzy we mnie wierzą. To dla mnie kolejne wyzwanie - zapewnił.
Wasilewski ostatni mecz w polskiej ekstraklasie rozegrał 18 listopada 2006 roku w barwach Lecha Poznań z Odrą Wodzisław. Teraz nie chciał oceniać poziomu rozgrywek. Inaczej się to widzi z boiska, a inaczej z trybun i telewizji. Na pewno poprawiły się stadiony i mamy się czym pochwalić w Europie. A jeśli chodzi o ocenę gry, to wstrzymam się do swoich pierwszych występów - stwierdził nowy obrońca Wisły.
Już w najbliższy wtorek będzie miał okazję pokazać się na boisku w zaplanowanym na godzinę 13 springu z 1-ligową Puszczą Niepołomice. Ten mecz rozegrany zostanie w ośrodku treningowym Wisły w Myślenicach.