Zagłębie z Lechią stworzyło niesamowite widowisko, w którym padło osiem goli, a mogło przynajmniej jeszcze kilka. Szkoda tylko, że z trybun to spotkanie oglądało niewiele ponad dwa tysiące kibiców.

Lechia zagrała w mocno zmienionym składzie w porównaniu do ostatniego meczu z Legią Warszawa. Na ławce rezerwowych usiedli m.in. Jarosław Kubicki, Karol Fila oraz Portugalczyk Flavio Paixao. W Zagłębiu natomiast zabrakło Bartosza Kopacza, który od lipca będzie zawodnikiem zespołu z Gdańska.

Reklama

Pierwsi bramce rywala zagrozili gospodarze, kiedy z rzutu wolnego uderzył Filip Starzyński. Piłka zmierzała w górny róg bramki, ale Dusan Kuciak popisał się świetną paradą.

Dwie minuty później zaatakowała po raz pierwszy Lechia i było 1:0. Po rzucie wolnym piłka trafiła do Conrado, który mierzonym strzałem z pola karnego nie dał szans Dominikowi Hładunowi.

Po stracie gola lubinianie nacierali i w końcu doprowadzili do remisu. Po dośrodkowaniu Jewgienija Baszkirowa w polu karnym Sasa Balic przepchnął jednego z rywali i strzałem głową trafił do siatki.

W kolejnych minutach nadal nie było nudno. Zagłębie miało optyczną przewagę, częściej gościło na połowie rywali, a ci wyprowadzali groźne kontrataki. Po jednym z nich piłka trafiła w rękę w polu karnym Lubomira Guldana i po analizie wideo sędzia Paweł Gil podyktował rzut karny, który na gola zamienił Łukasz Zwoliński.

Nieco ponad kwadrans później sytuacja się powtórzyła, ale pod bramką Lechii. Piłka trafiła w rękę Tomasza Makowskiego i po analizie wideo arbiter ponownie podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Filip Starzyński i było 2:2.

Reklama

Minęła minuta i znów goście prowadzili. Lewą stroną przedarł się w obrębie pola karnego Conrado, dograł do Jaroslava Mihalika i Hładun był bez szans.

Na tym emocje w pierwszej połowie się nie skończyły. Gospodarze uzyskali zdecydowaną przewagę i momentami zamykali rywali na ich polu karnym. Lubinianom brakowało jednak precyzji, a w niektórych sytuacjach szczęścia.

Po zmianie stron Lechia podchodziła wyżej do Zagłębia, ale nadal to ci drudzy nacierali. I szybko mogli doprowadzić do remisu, ale najpierw Kuciak zdołał odbić strzał Bartosza Białka, a później nie pozwolił na oddanie strzału Sasy Zivcowi.

Jak się trafia, kilka chwil później ponownie pokazała Lechia. Po kontrataku Mihalik był sam w polu karnym i wydawało się, że nic nie może zdziałać. Słowak zdecydował się na indywidualną akcję, "zakręcił" Guldanem i strzałem w długi róg strzelił swoją drugą bramkę.

Cztery minuty później było już tylko 3:4. Starzyński zdecydował się na strzał z kilkunastu metrów, piłka odbiła się po drodze od jednego z obrońców gości i zmylony Kuciak był bez szans.

Z czasem tempo gry zaczęło spadać i było widać po piłkarzach, że włożyli w grę bardzo dużo sił. Ponownie spotkanie ożywiło się po golu Białka. W ogromnym zamieszaniu młody napastnik Zagłębia odnalazł się najlepiej i z kilku metrów posłał piłkę pod poprzeczkę.

Lubinianie ponownie rzucili się do ataku, spychając Lechię do głębokiej defensywy. Gdyby nie Kuciak i jego skuteczne interwencje, to Zagłębie mogło sięgnąć po trzy punkty, a tak musiało zadowolić się tylko jednym.

KGHM Zagłębie Lubin - Lechia Gdańsk 4:4 (2:3).

Bramki: 0:1 Conrado (4), 1:1 Sasa Balic (16-głową), 1:2 Łukasz Zwoliński (23-karny), 2:2 Filip Starzyński (40-karny), 2:3 Jaroslav Mihalik (41), 2:4 Jaroslav Mihalik (55), 3:4 Filip Starzyński (59), 4:4 Bartosz Białek (83).

Żółte kartki - KGHM Zagłębie Lubin: Lubomir Guldan, Sasa Zivec, Dominik Jończy, Jakub Tosik. Lechia Gdańsk: Kristers Tobers, Tomasz Makowski, Łukasz Zwoliński.

Sędzia: Paweł Gil (Lublin). Widzów 2 311.

KGHM Zagłębie Lubin: Dominik Hładun - Alan Czerwiński, Dominik Jończy (81. Jakub Tosik), Lubomir Guldan, Sasa Balic - Sasa Zivec (81. Patryk Szysz), Dejan Drazic, Jewgienij Baszkirow, Filip Starzyński, Damjan Bohar - Bartosz Białek.

Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak - Rafał Kobryń, Michał Nalepa, Mario Maloca, Rafał Pietrzak - Jaroslav Mihalik (70. Omran Haydary), Patryk Lipski, Kristers Tobers (46. Jarosław Kubicki), Tomasz Makowski, Conrado (77. Kenneth Saief) - Łukasz Zwoliński.