Oba zespoły pierwotnie miały się spotkać 14 marca. Organizatorzy liczyli, że mecz obejrzy ponad 30 tysięcy widzów, co mogło być rekordem sezonu. W związku z pandemią koronawirusa władze sportowe najpierw zamknęły stadiony dla publiczności, a dzień przed spotkaniem Lecha z Legią zawieszono rozgrywki.

Reklama

Sobotni hit ekstraklasy (początek, godz. 20.00) odbędzie się bez publiczności, ale w piątek premier rządu Mateusz Morawiecki poinformował, że kibice na stadionach będą mogli się pojawić już 19 czerwca. Opiekun "Kolejorza" wyraził zadowolenie z takiej decyzji.

"Cieszę się, że jest szansa, by kibice wrócili na stadiony. Ostatnio u siebie graliśmy nieźle, zanotowaliśmy niezłe wyniki i to m.in. głównie dzięki naszym fanom, którzy nas wspierali. Mam nadzieję, że ich powrót na trybuny pomoże nam w grze i zdobywaniu jak najwięcej punktów na własnym stadionie" - powiedział Żuraw.

Szkoleniowiec nie wie jednak, czy pusty stadion przy ul. Bułgarskiej będzie atutem Lecha w sobotnim meczu.

Reklama

"Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Musimy się przyzwyczaić do spotkań bez kibiców. Graliśmy już w tym sezonie we Wrocławiu ze Śląskiem, teraz w Pucharze Polski w Mielcu. Mieliśmy też grę kontrolną w warunkach meczowych na głównej płycie. Mamy jakieś przetarcie" - podkreślił.

Najbliższy rywal Lecha też ma za sobą udany powrót do rozgrywek. Legioniści we wtorek pokonali na wyjeździe Miedź Legnica 2:1 i zameldowali się w półfinale Pucharu Polski. Żuraw zaznaczył, że rywala nie będą jednak analizować przez pryzmat tego pojedynku.

"W Legnicy pewne jakieś rzeczy można było zobaczyć i wyciągnąć jakieś wnioski. Nie spodziewam się jednak, że nasz najbliższy mecz będzie tak samo wyglądał. Miedź nie zawiesiła wysoko poprzeczki, a my musimy patrzeć na spotkania Legii jeszcze sprzed przerwy" - wyjaśnił.

Reklama

Żuraw pytany o wnioski z meczu w Mielcu, nie ukrywa, że mimo wygranej 3:1, było trochę mankamentów w grze jego zespołu.

"Czasu na korektę jest jednak mało. Na mecz z Legią nie trzeba dodatkowo motywować zawodników i myślę, że każdy coś jeszcze dołoży os siebie. Wiadomo, że motywacja na pierwszoligowy zespół jest inna niż na Legię. Były momenty dobrej gry, były trochę słabsze. Wszyscy, którzy wracają do gry, zadają sobie pytanie, jak piłkarze sobie poradzą z tak długą przerwą. Na szczęście my mamy już to za sobą" - stwierdził.

Wicemistrzowie Polski do Poznania przyjadą bez Jose Kante i Pawła Wszołka, którzy muszą pauzować za żółte kartki. Zdaniem szkoleniowca lechitów ich brak nie umniejsza wartości stołecznej drużyny.

"Legia ma bardzo szeroką i mocną kadrę, po kilku bardzo dobrych i doświadczonych piłkarzy na każdej pozycji. Te dwa ubytki nic tu nie zmieniają. Pamiętam, że przed pierwszym meczem w Warszawie, Legia też miała kłopoty kadrowe, kontuzje i mimo to, wygrała z nami to spotkanie (2:1 - PAP)" - przypomniał szkoleniowiec.

Trener "Kolejorza" nie ma większych kłopotów ze składem, ale w sobotę nie będzie mógł skorzystać z usług dwójki obrońców - Roberta Gumnego oraz Norwega Thomasa Rogne. Do składu wraca najlepszy strzelec ekstraklasy Christian Gytkjaer, którego zabrakło w Mielcu.

"Christian pracował przez te kilka dni ze sztabem, który został w Poznaniu. Wczoraj i dziś wyglądał na treningu bardzo dobrze" - podsumował.

W tabeli ekstraklasy prowadząca Legia ma osiem punktów przewagi nad Piastem Gliwice i dziewięć na trójką drużyn - Cracovią, Śląskiem Wrocław i Lechem.