Optyczną przewagę od pierwszych minut miał Lech, ale nic z tego nie wynikało. Goście potrafili dłużej utrzymać się przy piłce, dobrze nią operowali w środku pola i na tym praktycznie ich przewaga się kończyła. W końcowych fazach akcji mistrzom Polski brakowało precyzji i Kacper Bieszczad poza wyłapaniem kilku dośrodkowań, nie miał nic do roboty.

Reklama

Zagłębie nie zamierzało się tylko bronić, podchodziło wysokim pressingiem, a po przejęciu piłki grało prostymi środkami i było groźniejsze. W pierwszej połowie dwa razy bramce Filipa Bednarka zagroził Martin Doleżal. Najpierw Czech po dośrodkowaniu Filipa Starzyńskiego przestrzelił, a kilka chwil później po akcji Cheikhou Dienga jego strzał obronił bramkarz rywali.

Tuż przed przerwą Zagłębie wypracowało sobie kolejną okazję i była ona zdecydowanie najlepsza. Kacper Chodyna świetnie wbiegł w pole karne, strzelił w kierunku dalszego słupka, ale Bednarek zdołał sięgnąć piłkę.

Druga połowa rozpoczęła się od ataków podopiecznych trenera Piotra Stokowca i Doleżal mógł zdobyć gola. Po dośrodkowaniu z lewej strony Czech przepychał się z Alanem Czerwińskim i leżąc już na murawie zdołał oddać strzał, lecz piłka minęła bramkę.

Co nie udało się Doleżalowi z pola karnego, udało się Łukaszowi Łakomemu zza szesnastki. Środkowy pomocnik Zagłębia dostał podanie od Dienga, przełożył piłkę na lewą nogę i huknął na bramkę. Trafił idealnie i Bednarek był bez szans.

Trener Lecha John van den Brom nie czekał i szybko dokonał trzech zmian. Na boisku pojawił się m.in. Joao Amaral i już w pierwszej akcji wywalczył rzut karny. Zaczęło się od błędu Jarosława Jacha, po którym goście wyprowadzili szybki atak zakończony faulem Bieszczada. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Mikael Ishak i pewnym strzałem doprowadził do remisu.

Kilka chwil później mogło być już 2:1 dla Lecha i ponownie przy akcji pokazał się Amaral. Portugalczyk zdecydował się na sprytny strzał zza pola karnego i kiedy wydawało się, że piłka wpadnie do siatki, Bieszczad popisał się fantastyczną robinsonadą i sparował ją na rzut rożny.

Ponieważ żadna z drużyn nie zamierzała zadowolić się remisem, kibice w kolejnych minutach oglądali świetne widowisko, gdzie akcje sunęły na jedną i na drugą bramkę. Ze strony Zagłębia groźnie strzelał Chodyna, a dla Lecha gola mógł zdobyć nie kto inny jak wszędobylski Amaral, ale trafił tylko w słupek.

W końcówce tempo nieco spadło, ale do ostatnich sekund oba zespoły walczyły o komplet punktów. Nieco więcej działo się w polu karnym gości, lecz wynik spotkania już się nie zmienił.

KGHM Zagłębie Lubin – Lech Poznań 1:1 (0:0)

Bramki: 1:0 Łukasz Łakomy (58), 1:1 Mikael Ishak (66-karny)

Żółta kartka – KGHM Zagłębie Lubin: Bartosz Kopacz; Lech Poznań: Jesper Karlstroem

Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń)

Widzów: 11 039

KGHM Zagłębie Lubin: Kacper Bieszczad – Bartosz Kopacz, Aleks Ławniczak, Jarosław Jach, Mateusz Bartolewski – Kacper Chodyna (87. Arkadiusz Woźniak), Filip Starzyński (75. Marko Poletanovic), Tomasz Makowski, Łukasz Łakomy (87. Tomasz Pieńko), Cheikhou Dieng (75. Adam Ratajczyk) – Martin Doleżal (68. Szymon Kobusiński)

Lech Poznań: Filip Bednarek – Joel Pereira, Alan Czerwiński, Maksymilian Pingot, Barry Douglas – Heorhij Citaiszwili (63. Michał Skóraś), Radosław Murawski (63. Nika Kwekweskiri), Jesper Karlstroem, Afonso Sousa (63. Joao Amaral), Kristoffer Velde (79. Filip Marchwiński) - Mikael Ishak (75. Filip Szymczak)