Dokładnie 29 kwietnia 2013 roku po golu Gergo Lovrencsicsa lechici wygrali na wyjeździe z Jagiellonią 1:0. Od tego czasu poznaniakom nie udało się przywieźć kompletu punktów z Białegostoku.

"My piłkarze nie skupiamy się nad takimi rzeczami, że Lech ileś lat nie wygrał w Białymstoku z Jagiellonią. Jedziemy tam i chcemy wygrać, a ta historia nie jest najważniejsza. Najważniejsze jest to, co my zrobimy w tygodniu na treningach. To, że Lech dawno w Białymstoku nie wygrał, to jest podrzędna sprawa" – podkreślił Bednarek.

Reklama

Po niedzielnym zwycięstwie nad Koroną Kielce (3:2) trener mistrza Polski John van den Brom dał swoim piłkarzom dwa dni wolnego. Po raz ostatni taki "prezent" lechici otrzymali w trakcie przerwy reprezentacyjnej, ale nie wszyscy, bowiem kilkunastu zawodników wyjechało wówczas na zgrupowania. Zespół zaliczył normalny mikrocykl treningowy, ale to dlatego, że wcześniej odpadł z Pucharu Polski.

W Białymstoku holenderski szkoleniowiec będzie miał praktycznie wszystkich graczy do dyspozycji. Poza składem jest tylko kontuzjowany Barry Douglas. Golkiper "Kolejorza" nie ukrywa, że liczy na udane zakończenie rundy, która dla jego drużyny miała jednak różne oblicza. Po pierwszych kolejkach poznaniacy okupowali ostatnie miejsce.

"Patrząc przez pryzmat nie tylko tej rundy, ale całego roku – to był taki emocjonalny rollercoaster. Uważam, że po mistrzostwie Polski ktoś nam wmówił, że przytrafił się nam trudniejszy okres. Wprawdzie przegrywaliśmy mecze, ale to, z jaką obelgą się to spotkało, było +za grube+. Nie możemy w jednym miesiącu klepać się po plecach i świętować, a potem wyzywać się. Trzeba wspierać się w trudnych momentach i takim działaniem negatywnym nic nie wskóramy. My byliśmy razem w tych trudnych momentach i potrafiliśmy zbudować fundament i taki kręgosłup moralny drużyny, która przetrwała ten trudny moment i wyszła z niego. To pokazuje siłę mentalną zespołu" – tłumaczył Bednarek.

On sam akurat z tej części sezonu wyszedł mocno na plus. Szybko wygrał rywalizację o miejsce w składzie z Ukraińcem Arturem Rudko, a potem w kilku meczach był bohaterem zespołu.

"Ktoś mnie kiedyś zapytał, gdy wychodziłem ze stadionu, że jak to jest możliwe, że tak się rozwinąłem. A ja mu odpowiedziałem, że zawsze byłem dobry, tylko nie zawsze ludzie wierzyli we mnie tak mocno, jak wierzą dzisiaj. Najbardziej zależy mi na sobie samym, nikomu niczego nie musze udowadniać, bo ja swoją wartość znam. Liczę się tylko ze zdaniem pierwszego szkoleniowca i trenera bramkarzy. To ja jestem swoim pierwszym krytykiem i też sam siebie sprowadzam na ziemię po dobrych meczach" – podkreślił.

Reklama

Spotkanie Jagiellonii z Lechem rozegrane zostanie w sobotę o godz. 17.30.

autor: Marcin Pawlicki