Wicemistrzowie Polski zagrają podejmą w Warszawie Club Brugge, a mistrzowie kraju zagrają na wyjeździe z Fiorentiną. O szansach Legii i Lecha mówi były piłkarz obu klubów, Maciej Murawski.

Reklama

Dziś wieczorem Legia Warszawa zmierzy się z Club Brugge w swoim trzecim grupowym meczu Ligi Europy. Zarówno dla jednej, jak i drugiej drużyny będzie to spotkanie „o wszystko”. Co więc muszą zrobić wicemistrzowie Polski, aby wygrać?
Na pewną muszą zagrać lepiej niż w meczu z Cracovią (wygranym przez Legię 3:1 przyp. red.). To był niezły mecz. Legia zagrała bardzo agresywnie, a piłkarze byli cały czas obok zawodników Cracovii. Warszawianie nie pozwolili kreować zbyt wielu sytuacji, a sama była bardzo skuteczna. Po odbiorach potrafiła wyprowadzać groźne kontrataki z Nikoliciem w roli głównej. Co ciekawe w drugiej połowie też mogliśmy oglądać wiele sytuacji, gdzie Legia zaczęła kreować sytuacje w ataku pozycyjnym. Można więc powiedzieć, że Legia zagrała nieźle z Cracovią, ale żeby pokonać Brugge musi zagrać dużo lepiej i przede wszystkim nie może sobie pozwolić na proste błędy. Piłkarze z Brugii mają trochę więcej jakości, niż zawodnicy Cracovii i jeśli Legia popełni kilka prostych błędów, jakie jej się zdarzało w tym spotkaniu, to obawiam się że może to ich drogo kosztować. Dlatego potrzebna jest maksymalna koncentracja, jeszcze lepsza gra w defensywie i zostać na tym poziomie, w jakim Legia gra w ofensywie, czyli wykorzystać szybkość i skuteczność Nikolicia.

Biorąc pod uwagę, że zarówno Legia, jak i Club Brugge mają zerowy dorobek, możemy się spodziewać dobrego meczu?
Myślę, że tak. To są dwie drużyny przyparte do ściany. I jedni i drudzy nie mają nic do stracenia. I Brugge i Legia będą starali się grać o trzy punkty. Myślę, że nie powinniśmy się spodziewać „piłkarskich szachów”, ale otwartej gry. Gry drużyn zdeterminowanych, bo wiadomo że „jak ranne zwierzę, to zwierzę niebezpieczne”. Dlatego wydaje mi się, że jedni i drudzy zagrają taki otwarty futbol i szykuje nam się dobre widowisko.

W jeszcze trudniejszej sytuacji jest Lech Poznań. Zmierzą się z rewelacją Serie A, Fiorentiną. Na domiar złego nie zagrają Karol Linetty, Szymon Pawłowski i Marcin Robak.
Patrząc na tabelę Ligi Europy, to Lech ma jeden punkt. Wydawałoby się, że jest to lepsza sytuacja ta jaką ma Legia, ale biorąc pod uwagę w tabeli widać że Lech jednak bardziej będzie się koncentrował, żeby ta sytuacja w lidze polskiej się poprawiła. To oczywiście może w jakiś sposób wpłynąć na formę w Lidze Europy. Ale szczerze mówiąc jeśli Lech będzie skoncentrowany w stu procentach i wyszedłby w najsilniejszym składzie, to w meczu z Fiorentiną i tak będzie bardzo ciężko o dobry wynik. Nawet jeśli drużyna z Włoch oszczędzi kilku zawodników, to ta kadra jest niezwykle silna. Ekipa z Florencji jest liderem Serie A i jest w rewelacyjnej formie. Wiem, że ostatnio przegrali z Napoli, ale Napoli pokazało ostatnio w Warszawie, że jest drużyną na bardzo wysokim poziomie. Dlatego uważam, że punkt (nie mówiąc o trzech punkach), byłoby wielką, pozytywną niespodzianką. Lech w tym momencie jest w bardzo trudnej sytuacji w Lidze Europie i to wszystko się wokół dzieje powoduje, że trudno być optymistą. Jednak pamiętajmy, że w sporcie trzeba być optymistą i trzeba trzymać kciuki za obie drużyny - za Lecha i za Legię. Byłoby fantastycznie, gdyby polskie zespoły powalczyły jeszcze o punkty, bo obecna sytuacja w tabeli nie jest najlepsza.

Reklama

Spotkanie Fiorentina - Lech Poznań rozpocznie się o godz. 19.00, a mecz Legia Warszawa - Club Brugge o 21.05.