W 29. minucie prowadzenie drużynie z Hiszpanii dał Gerard Moreno, który wykorzystał dośrodkowanie Daniego Parejo z rzutu wolnego. W 55. wyrównał Urugwajczyk Edinson Cavani, ale w konkursie "jedenastek" - najdłuższej w historii finałów tych rozgrywek oraz ich poprzednika, czyli Pucharu UEFA - strzał bramkarza "Czerwonych Diabłów" obronił argentyński bramkarz Villarral - Geronimo Rulli.

Reklama

W Lidze Europy byliśmy perfekcyjni od samego początku. Czasem przyjeżdżaliśmy na stadion o 6 rano, żeby przygotowywać się do meczów. To, co dziś przeżyliśmy, sprawiło, że było warto - powiedział na konferencji prasowej Emery, który w tym klubie pracuje od początku sezonu 2020/21.

Rozmawialiśmy o tym, że trzeba cieszyć się każdą chwilą. Możesz być dumny z awansu do finału, ale jeśli go przegrasz, i tak wracasz do domu smutny. Wygrana to kolejny krok, bardzo ważny. Dla takich chwil wykonuje się ten zawód. Udało nam się uradować wiele osób - stwierdził 49-letni Bask.

To nie była zemsta trenera

Reklama

Zanim został zatrudniony w obecnym klubie, Emery prowadził Arsenal. Z "Kanonierami" także dotarł do finału LE, ale wtedy został pokonany. W tym sezonie Villarreal wyeliminował londyńczyków w półfinale.

Nigdy nie chodziło o żaden rewanż, zemstę. Epizod w Arsenalu zakończył się dla mnie zawodową frustracją, ale wtedy otworzyły się inne drzwi. Dzisiejszy triumf to ogromna satysfakcja dla mnie i mojego obecnego klubu. Kiedy byłem w Arsenalu, też byliśmy w finale, ale nie potrafiliśmy go wygrać. To jest proces. Z tamtego meczu wiele się nauczyłem, być może dzięki temu dzisiaj wygraliśmy - analizował.

To jest czwarty triumf w LE w karierze. Wcześniej trzykrotnie triumfował z Sevillą, w tym raz w Polsce - w sezonie 2014/15 Andaluzyjczycy pod wodzą Emery'ego pokonali w Warszawie Dnipro Dniepropetrowsk 3:2.