Mistrz Polski wciąż bez formy. W stolicy Islandii lechici skompromitowali się nie po raz pierwszy już w tym sezonie i zasłużenie przegrali z Vikingurem. To już piąta porażka "Kolejorza" w ósmym oficjalnym meczu pod wodzą trenera Johna van den Broma.

Reklama

Osiem lat temu poznaniacy prowadzeni przez Mariusza Rumaka sensacyjnie przegrali w dwumeczu (0:1) w trzeciej rundzie kwalifikacyjnej Ligi Europy z innym islandzkim zespołem Stjarnan Gardabaer. To była jedna z najbardziej wstydliwych porażek Lecha w europejskich pucharach; teraz poznański klub może dopisać kolejne spotkanie.

Gospodarze przystąpili do meczu bez dwóch czołowych graczy ofensywnych - Kristalla Mani Ingasona, który niedawno został sprzedany do Rosenborga Trondhiem oraz króla strzelców z poprzedniego sezonu Nikolaja Hansena. Tymczasem to gospodarze od początku spotkania sprawiali lepsze wrażenie. Już w 4. minucie Julius Magnusson sprawdził dyspozycję Filipa Bednarka, który z trudem wybił piłkę na rzut rożny. Islandczycy, gdy atakowali bramkę gości, czynili to dużą liczbą zawodników i dość łatwo gubili defensywę rywali. Ari Sigurpalsson posłał piłkę nad poprzeczką i było to kolejne ostrzeżenie dla poznańskiej drużyny.

Podopieczni van den Broma po 25 minutach zaczęli przejmować kontrole nad meczem i częściej byli w posiadaniu piłki. Piłkarze Vikingura sprawiał wrażenie nieco zmęczonych intensywnością pierwszej połowy, ale bronili się bardzo mądrze. Inna sprawa, że Mikael Ishak i Joao Amaral w ogóle nie przypominają zawodników, którzy siali postrach na boiskach ekstraklasy.

Tuż przed końcem pierwszej odsłony goście egzekwowali rzut rożny. Po zamieszaniu w polu karnym Vikingura, po chwili Islandczycy wyprowadzili kontratak. Sigurpalsson przejął piłkę jeszcze na swojej połowie, przebiegł z nią blisko 50 metrów i choć obrońcy Lecha zdążyli wrócić po swoje pole karne, 19-letni napastnik przymierzył idealnie zza pola karnego i Bednarek był bezradny.

Po zmianie stron Lech zaczął dość obiecująco. Amaral jednak zmarnował znakomitą sytuację w polu karnym, a Kristoffer Velde trafił w poprzeczkę. Później to gospodarze byli bardziej kreatywnym i konkretnym zespołem, choć krótko po przerwie stracili strzelca gola.

W Lechu mógł podobać się jedynie Joel Pereira, portugalski obrońca był bardzo aktywny w akcjach ofensywnych swojej drużyny, ale z jego podań nie skorzystali partnerzy.

Reklama

Mistrz Islandii w ostatnim kwadransie przejął inicjatywę i lechici mogli cieszyć się, że nie stracili więcej goli. Już w doliczonym czasie gry Danijel Djuric był bliski podwyższenia wyniku, ale Bednarek sparował piłkę na rzut rożny.

Rewanż odbędzie się za tydzień Poznaniu. Zwycięzca tego dwumeczu w czwartek rundzie zmierzy się z przegranym z pary 3. rundy kwalifikacji Ligi Europy Malmoe FF (Szwecja) - F91 Dudelange (Luksemburg). Pierwsze spotkanie wygrali Szwedzi 3:0.

Vikingur Reykjavik - Lech Poznań 1:0 (1:0)

Bramka: 1:0 Ari Sigurpalsson (45)

Żółte kartki – Vikingur Reykjavik: Julius Magnusson. Lech Poznań: Radosław Murawski, Joel Pereira, Pedro Rebocho

Sędziował: Juxhin Xhaja (Albania)

Widzów: ok. 1200