"Kolejny cud w Bazylei stał się rzeczywistością. Valentin Stocker zabił celnym strzałem tuż przed końcowym gwizdkiem gwiazdy z Monachium" - napisał portal blick.ch.

Dalej zwycięstwo dziennikarze oceniają jako "szaleństwo" i "sensację" i podkreślili, że z FC Basel dumna jest cała Szwajcaria.

Reklama

Internetowe wydanie blick.ch określa środę jako "Dzień Świętego Walentego" - za imieniem strzelca jedynego gola, a sposób gry zespołu z Bazylei - jako "wredny". "Mała ekipa z mało znanego z futbolu kraju udowodniła po raz kolejny, że nie przez przypadek znalazła się wśród 16 najlepszych drużyn Europy. To już nie jest zespół drugoklasowy, wręcz przeciwnie. Teraz jednego kroku brakuje do ćwierćfinału. Chłopaki dacie radę!" - napisano.

W całkowicie odmiennym tonie wypowiadają się dziennikarze z Niemiec, którzy w ostrych słowach krytykują Bayern. "Kryzys w końcu nadszedł. Bawarczykom grozi przedwczesne odpadnięcie z Champions League, a i w Bundeslidze tytuł mistrzowski z każdą rundą coraz bardziej się oddala" - skomentował portal bild.de.

Jak podały gazety, zagrzmiało również w szatni. Piłkarze oskarżali siebie nawzajem, a nad niczym nie potrafił zapanować trener Jupp Heynckes. Tematem sporu nie była wcale stracona bramka, a niewykorzystane sytuacje, których w pierwszych dwudziestu minutach zawodnicy z Monachium mieli sporo.

O konflikcie w zespole świadczy również fakt, że Francuz Franck Ribery schodząc z boiska nie podał ręki szkoleniowcowi.

Komentujący w telewizji wydarzenia na murawie legendarny piłkarz niemiecki Franz Beckenbauer ocenił, że FC Basel załużył na zwycięstwo.

Reklama

To nie jest ten Bayern, który grał w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Teraz musi nadejść eksplozja. Tylko czy ofiary uda się pozbierać jeszcze przed rewanżem? - zastanawiał się.

Drugi mecz obu ekip zaplanowany jest na 13 marca.

W środę zrezygnowani z boiska schodzili również piłkarze Interu Mediolan, którzy w Marsylii ulegli Olympique 0:1.

Koszmar bez końca. Przegrana z Francuzami jeszcze bardziej uwidacznia kryzys w jakim znajduje się zwycięzca Ligi Mistrzów sprzed dwóch lat - ocenili dziennikarze "Tuttosport".

Gazety zastanawiają się, czy ten mecz przelał czarę goryczy i czy trener Claudio Ranieri będzie musiał szukać nowego pracodawcy.

Tego spotkania nie powinniśmy byli przegrać. Co więcej - nie mogliśmy ponieść porażki. Wszystko idzie na opak - przyznał włoski szkoleniowiec.

To naprawdę boli - dodał bramkarz Julio Cesar. Zwłaszcza, że gol został zdobyty już w doliczonym czasie gry, a dominującą ekipą przez 90 minut był Inter.

Nawet trener Olympique Didier Deschamps ocenił, że bardziej sprawiedliwy byłby remis.

We Włoszech niewielu wierzy jeszcze w zespół z Mediolanu. "Inter jesteś na dnie. Jest coraz gorzej" - napisała "Gazzetta dello Sport" i przypomniała, że to ich szósta porażka w siedmiu ostatnich spotkaniach.

Ranieri mimo wszystko nie myśli o poddaniu się. Moi gracze są w stanie przed własną publicznością dwukrotnie trafić do bramki. W tej chwili potrzebujemy jeszcze większego wsparcia kibiców - zaapelował.

Czy jednak Włoch będzie jeszcze do tego czasu trenerem, pozostaje kwestią otwartą. Złości w Marsylii nie krył prezes klubu Massimo Moratti, który po spotkaniu nie zjawił się w szatni.