Cytat z włoskiego dziennika najlepiej chyba oddaje nastroje panujące wśród kibiców "Starej Damy", ale także wśród komentatorów. Wszyscy bowiem mieli wrażenie, że do tej pory w Lidze Mistrzów grał sobowtór turyńskiego klubu - tak słabe i żenujące były wyniki.
Po zwycięstwie nad FC Kopenhagą w poprzedniej kolejce Juventus z ostatniego miejsca wyskoczył na drugie i teraz w Stambule wystarczy mu nawet remis. To decydujące spotkanie rozegrane zostanie na stadionie Galatasaray, w jaskini lwa - emocjonują się media. Lew ze sztuczną szczęką, pokpiwa sobie "La Repubblica", dołączając długą cytując listę nazwisk dawnych sław grających w tureckim klubie - z Drogbą na czele.
Z rozbawieniem, a nawet podziwem dla zdolności do ironicznej syntezy, gazety cytują odpowiedź bramkarza Gigi Buffona na uwagę, ze Juventus będzie miał przeciwko sobie cały stadion: nie widziałem jeszcze żadnej bramki strzelonej przez kibica, a nawet gdyby mu się udało, unieważniłby ją sędzia.
Turyńska "La Stampa" przypomina, że porażka w Stambule oznaczałaby dla Juventusu zmarnowanie sezonu, a być może też pożegnanie z trenerem Antonio Conte. Pewna jest jednak, że tak źle nie będzie.
W drugim meczu grupy B FC Kopenhaga zmierzy się z Realem Madryt, który wcześniej zapewnił sobie awans z pierwszego miejsca. Duńczycy nie mają już szans na awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów, ale mogą jeszcze zająć trzecie miejsce, które gwarantuje występy w fazie pucharowej Ligi Europy.