To wielki krok Monako w kierunku ćwierćfinałów, ale trzeba zachować ostrożność i nie wpaść w sidła samozadowolenia i pewności siebie. Taka panuje powszechna opinia we Francji przed tym spotkaniem. Przytacza się przy tym słowa alzackiego coacha londyńczyków Arsena Wengera, który jest przekonany, że tak wysoka porażka na własnym stadionie to po prostu klasyczny „wypadek przy pracy” i Arsenal wcale nie stoi na straconej pozycji.
We Francji starają się ukryć nadmierny optymizm. Panuje raczej ostrożna nadzieja. Statystycy futbolowi przypominają, że od czasu gdy Liga Mistrzów istnieje, żadna drużyna nie zmarnowała takiej przewagi. Chodzi o to, aby AS Monaco nie było pierwszym zespołem, który w ten sposób zapisze się w piłkarskich kronikach. Joao Murhinho uważa, że jeśli piłkarze z Księstwa wyjdą na cudownie położone nad lazurem Morza Śródziemnego boisko z nastawieniem, iż mają stuprocentowy awans w kieszeni to mogą się gorzko rozczarować. Przykładem Real Madryt. Pewny swego pod dwa zero w Gelsenkirchen, na stadionie Bernabeu przegrał z Schalke 3:4 i z trudem wywalczył awans. Na razie piłkarze Monako nastawiają się na kanonadę kanonierów i ich szturm w pierwszym kwadransie spotkania na stadionie Ludwika II-go. Byle nie dać sobie strzelić gola - powiadają.