Dzięki własnej brawurze i kryzysowi Romy Juventus pewnym krokiem zmierza do zdobycia kolejnego - czwartego z rzędu - tytułu mistrza Włoch i może poświęcić więcej uwagi Lidze Mistrzów. Rewanżowy mecz z Borussią Dortmund w jednej ósmej finałów nie jest uważany za spotkanie sezonu, ale za drobną przeszkodę na drodze do ćwierćfinałów.

Reklama

Byłoby to zupełnie logiczne, stwierdza rzymska La Repubblica, nie mająca wysokiego mniemania o drużynie z Dortmundu. Gdyby nie błąd Chielliniego, goście nie pokonaliby nigdy bramki Gigi Buffona. Są świetni w ataku, ale ich obrona pozostawia wiele do życzenia. Gazeta jest pewna, że jeśli Marchisio godnie zastąpi nieobecnego Pirlo, Pogba użyje całej swojej siły, Tevez będzie jak zwykle bezlitosny, a Morata pokaże swoją klasę, "Juve" będzie w ćwierćfinałach.

Corriere della Sera przypomina, że turyński klub wygrał wszystkie trzy dotychczasowe mecze rozgrywane w Dortmundzie, a w czasie niemieckiego mundialu w 2006 Włosi tam właśnie pokonali gospodarzy dwa do zera.

Jurgen Klopp woli oczywiście powracać do tego, co wydarzyło się 28 maja 1997 roku w Monachium, gdy w finale Ligi Mistrzów Borussia wygrała z Juventusem trzy do jednego, ale zaraz przyznaje, nie ma to wielkiego sensu. W pełni zgadza się z nim trener Juventusu Massimiliano Allegri, nawiasem mówiąc jego rówieśnik.