Niemiecki szkoleniowiec nie przebierał w słowach, gdy krytykował piłkarzy Atletico. Jego zdaniem zbyt często faulowali i starali się nieprzepisowo zatrzymywać jego zawodników.

"Gdy mecz przebiega w takiej atmosferze, trzeba jako sędzia pokazać swoją siłę. A ja nie jestem pewien, czy była choć jedna żółta kartka dla rywali. To jest po prostu śmieszne. Już w pierwszej połowie trzech moich piłkarzy leżało na murawie" - mówił później Klopp. W ten sposób dał do zrozumienia, że nie podobała mu się praca sędziego Marciniaka.

Reklama

Także dlatego postanowił po pierwszej połowie ściągnąć z murawy Mane. Senegalczyk wcześniej ukarany został żółtą kartką.

"Obawiałem się, że rywale będą się przewracali, gdy tylko Sadio weźmie głębszy oddech. Robili wszystko, aby wyleciał z boiska. On był ich celem. Nie chciałem ryzykować" - przyznał.

Mimo porażki Klopp pozostaje optymistą przed rewanżem.

"Mieliśmy 70 procent posiadania piłki na trudnym terenie, przeciwko drużynie, które wywierała ciągłą presję. To było najlepsze, co zrobiliśmy w tym spotkaniu. Stworzyliśmy sobie jednak za mało sytuacji podbramkowych. Oni strzelili jedną bramkę i robili wszystko, by ten wynik utrzymać. Bronili się całym zespołem" - ocenił.

Zapowiedział, że spotkanie w Liverpoolu będzie wyglądało całkowicie inaczej. "Pierwszą połowę przegraliśmy 0:1. Mamy teraz kolejne 90 minut, by odmienić losy rywalizacji. Nawet gdybyśmy mieli zaledwie kwadrans, zrobilibyśmy wszystko, żeby awansować. Mamy trzy tygodnie, żeby się odpowiednio przygotować do meczu, który rozegrany zostanie na naszym stadionie i będzie zupełnie inaczej wyglądać" - podkreślił.

Do rewanżu dojdzie 11 marca. "Witamy na Anfield - jeszcze nic się nie rozstrzygnęło" - skierował Klopp swoje słowa do piłkarzy Atletico.