Spotkanie rozpoczęło się po myśli gospodarzy, którzy objęli prowadzenie w trzeciej minucie. Wówczas Bartosz Kapustka przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów, wbiegł praktycznie nieatakowany w pole karne i lekkim, ale precyzyjnym strzałem lewą nogą pokonał bramkarza.

Reklama

Pomocnik gospodarzy w ekspresyjnym geście radości podskoczył wysoko i wylądował na murawie "z przytupem", jednak tak nieszczęśliwie, że nabawił się urazu. Próbował jeszcze kontynuować grę, ale ostatecznie w siódmej minucie został zmieniony przez Bartosza Slisza.

Gospodarze chcieli pójść za ciosem i wyglądali na pewniejszych siebie niż rywale. Nie przekładało się to wprawdzie na okazje bramkowe, ale zupełnie nie dopuszczali mistrza Estonii pod swoje pole karne.

To zmieniło się między 27. a 29. minutą, kiedy dwa proste błędy obrońców Legii praktycznie otworzyły Florze drogę do bramki. Dwukrotnie akcję próbował wykończyć były piłkarz Cracovii Sergei Zenjov, ale za pierwszym razem dobrze interweniował bramkarz Artur Boruc, a za drugim strzał Estończyka był niecelny.

Reklama

W 31. goście już bez "pomocy" defensywy mistrza Polski przedostali się pod bramkę Boruca, na którą sprzed linii pola karnego uderzył Henrik Ojamaa, niegdyś zawodnik Legii, Miedzi Legnica i Widzewa Łódź. Polski bramkarz był jednak dobrze ustawiony i bez kłopotów złapał piłkę.

Goście uzyskiwali coraz większą kontrolę nad meczem, a efektem tego był gol wyrównujący w 53. minucie. Ojamaa jednym zwodem zmylił wówczas niemal całą linię defensywy gospodarzy, dograł na środek pola karnego, a tam lekkim uderzeniem piłkę do siatki skierował Rauno Sappinen.

Reklama

10 minut później akcja przeniosła się na dłużej pod bramkę Flory, gdzie gospodarze dochodzili kilkukrotnie do pozycji strzeleckich po serii dośrodkowań z gry oraz z rzutów rożnych. Najbliższy pokonania bramkarzy gości był Artur Jędrzejczyk, jednak refleksem popisał się Matvei Igonen, który wybił uderzoną z niewielkiej odległości piłkę poza boisko. Pozostałe próby były niecelne lub blokowane.

W 75. kolejne dośrodkowanie z rzutu rożnego znów przyniosło zagrożenie pod bramką gości. Po uderzeniu głową Mateusza Wieteski Igonen był bezradny, ale sprzed linii bramkowej piłkę wybił Zenjov.

Stały fragment gry w końcu pozwolił Legii rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego w pierwszej doliczonej minucie drugiej połowy zbyt lekko piłkę wybił jeden z obrońców Flory, a mocnym strzałem z ok. 10 metrów Igonena pokonał Portugalczyk Rafael Lopes.

Podopieczni trenera Czesława Michniewicza pojadą w przyszłym tygodniu do Tallinna w nieco korzystniejszej sytuacji. Wobec zniesienia przed tym sezonem reguły o większej wadze bramek wyjazdowych każda porażka warszawian jedną bramką oznaczać będzie dogrywkę.

Następnym rywalem Legii w europejskich pucharach będzie albo Dinamo Zagrzeb, albo Omonia Nikozja. Jeśli mistrz Polski wyeliminuje Florę, w 3. rundzie eliminacji Champions League zagra ze zwycięzcą tej pary, natomiast jeśli przegra dwumecz z Estończykami, zmierzy się ze słabszym z tej dwójki w 3. rundzie eliminacji Ligi Europy. We wtorek Dinamo pokonało u siebie Omonię 2:0.

Legia Warszawa - Flora Tallinn 2:1 (1:0)
Bramki: dla Legii - Bartosz Kapustka (3), Rafael Lopes (90+1); dla Flory - Rauno Sappinen (53)
Żółte kartka: Flora - Marco Lukka, Sergei Zenjov
Sędzia: Witalij Mieszkow (Rosja)
Legia Warszawa: Artur Boruc - Artur Jędrzejczyk, Mateusz Wieteska, Mateusz Hołownia (60. Rafael Lopes) - Josip Juranovic, Bartosz Kapustka (7. Bartosz Slisz), Luquinhas, Andre Martins, Filip Mladenovic - Mahir Emreli (56. Josue), Tomas Pekhart
Flora Tallinn: Matvei Igonen - Michael Lilander, Henrik Puerg, Maerten Kuusk, Marco Lukka (74. Ken Kallaste) - Sergei Zenjov, Konstantin Vassiljev, Markus Soomets (80. Markus Poom), Martin Miller, Henrik Ojamaa - Rauno Sappinen (80. Sten Reinkort)