Ekipa United musiała wygrać, by dotrzymać kroku "The Citizens", którzy już w sobotę rozbili Watford 6:0. Piłkarze z Old Trafford wzięli sobie to do serca i do końcowego gwizdka korespondencyjnie "gonili" zespół Pepa Guardioli.
Prowadzenie już w czwartej minucie dał gospodarzom Antonio Valencia. Ekwadorczyk popisał się fantastycznym strzałem z pierwszej piłki po zagraniu Nemanji Matica. Na kolejne trafienie 75 042 widzów czekało do końcowych fragmentów gry. W 84. minucie po błędzie gości na własnej połowie Belg Romelu Lukaku, który po raz pierwszy zagrał przeciw niedawnym kolegom, wyłożył piłkę Henrichowi Mchitarjanowi i Ormianin w sytuacji sam na sam podwyższył na 2:0.
W 89. minucie Lukaku uderzył z rzutu wolnego, piłka odbita od muru trafiła do innego zawodnika "ManU", który zagrał ją w pole karne, a tam tuż przed bramką dopadł do niej... belgijski napastnik i z bliska skierował do siatki. Już w doliczonym czasie gry Francuz Anthony Martial rzut karny zamienił na czwartego gola dla United.
Po takim wyniku obie drużyny z Manchesteru mają po 13 pkt i identyczny bilans bramek: 16-2.
"Powinniśmy strzelić więcej goli w pierwszej połowie. Zabrakło nam precyzji i Everton zwietrzył szansę. Ale w końcówce dominowaliśmy już zdecydowanie" - ocenił Lukaku, który w tym sezonie już pięć razy wpisał się w lidze na listę strzelców.
Spotkanie na Old Trafford miało szczególny charakter dla Wayne'a Rooneya. Prawie 32-letni piłkarz trafił do United z Evertonu w 2004 roku. Przez 13 lat zapracował na miano legendy klubu - w 559 występach w jego barwach uzyskał 253 gole, co czyni go najlepszym strzelcem w historii zespołu. Latem tego roku zdecydował się na powrót do rodzinnego miasta, gdyż w ekipie trenera Jose Mourinho nie miałby raczej szans na regularną grę.
Podczas prezentacji składu gości nazwisko Rooneya skwitowano brawami, ale - jak podkreślono w relacji BBC - nie tak gromkimi jak każdego z 11 zawodników United. 119-krotny reprezentant Anglii został zmieniony w 82. minucie i wtedy trybuny zgotowały mu owację oraz skandowały jego nazwisko, a rękę podał mu też trener gospodarzy Mourinho. Jak zaznaczyła BBC, Manchester United pozostaje jedyną drużyną w Premier League, której Rooneyowi nigdy nie udało się pokonać.
Everton po trzech porażkach z rzędu z dorobkiem czterech punktów jest trzeci od końca.
Bohaterem wyjazdowego spotkania City z niepokonanym dotychczas Watfordem okazał się Sergio Aguero, który popisał się hat-trickiem. Argentyński napastnik, który w poprzednich rozgrywkach zawodził i głośno było o jego możliwym odejściu, jest teraz z pięcioma trafieniami nie tylko najlepszym strzelcem City, ale i całej ligi, wspólnie z Lukaku.
Pozostałe gole dla gości zdobyli Brazylijczyk Gabriel Jesus, Argentyńczyk Nicolas Otamendi (głową) i tuż przed końcowym gwizdkiem Raheem Sterling z rzutu karnego, którego "oddał" mu Aguero, co potwierdził na konferencji po meczu Guardiola.
"To był nasz dobry występ, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że w środku tygodnia graliśmy w Holandii w Lidze Mistrzów. Jako zespół zaprezentowaliśmy się naprawdę nieźle" - przyznał szkoleniowiec "The Citizens", którego zawodnicy są w ostatnich dniach w świetnej dyspozycji. Przed tygodniem zaaplikowali pięć bramek Liverpoolowi, a później w Rotterdamie pokonali Feyenoord 4:0 w LM.
>>>Manchester United - Everton 4:0. Zobacz gole
Trzecie miejsce, z trzema punktami straty do duetu z Manchesteru, zajmuje Chelsea. Obrońcy tytułu w derbach Londynu bezbramkowo zremisowali z Arsenalem.
Choć "Kanonierzy" wygrali dwa ostatnie pojedynki z mistrzem - w finale Pucharu Anglii i spotkanie o Traczę Wspólnoty - to ze Stamford Bridge zabrali do domu pierwszy punkt od sześciu lat.
"To był nasz bardzo solidny występ, z wielką odpowiedzialnością taktyczną" - chwalił francuski trener Arsene Wenger swoją drużynę, która jednak zajmuje dopiero 12. pozycję w tabeli.
Gospodarze nie zachwycili, a ich opiekun Antonio Conte miał po meczu pretensje do sędziego, zwłaszcza za czerwoną kartką dla Davida Luiza w 87. minucie gry. "Szanuję arbitrów, ale to dziwne, że po raz trzeci z rzędu kończymy spotkanie z Arsenalem w osłabieniu" - powiedział Włoch.
Drugie z rzędu potknięcie na krajowym podwórku (po 0:5 z City) odnotował Liverpool, który na własnym stadionie zremisował z Burnley 1:1. Goście prowadzili po strzale Scotta Arfielda w 27., a trzy minuty później wyrównał Egipcjanin Mohammed Salah.
Po raz pierwszy w tym sezonie w podstawowym składzie znalazł się Brazylijczyk Philippe Coutinho, który latem był bliski przejścia do Barcelony. Zabrakło natomiast zawieszonego za czerwoną kartkę Senegalczyka Sadio Mane, najlepszego strzelca "The Reds".
"Jestem zły z wyniku, ale zadowolony z gry. Oddaliśmy 35 strzałów, mieliśmy siedem dogodnych okazji, ale zdobyliśmy tylko jednego gola" - skomentował niemiecki menedżer Liverpoolu Juergen Klopp.
Liverpool z ośmioma punktami (taki dorobek ma aż siedem zespołów) jest ósmy w tabeli. Wyżej plasują się m.in. dwaj beniaminkowie - Newcastle United, który pokonując Stoke 2:1 odniósł trzecie kolejne zwycięstwo, oraz Huddersfield (1:1 z Leicester City).
Remisami zakończyły się spotkania drużyn Polaków - Grzegorza Krychowiaka i Łukasza Fabiańskiego.
Krychowiak, po wypożyczeniu z Paris St. Germain, po raz drugi rozegrał 90 minut w barwach West Bromwich Albion, ale nie miał jeszcze okazji celebrować zwycięstwa. W sobotę mecz z West Ham United skończył się bezbramkowym remisem i ekipa WBA zajmuje 10. lokatę w tabeli.
Po raz 632. w Premier League zagrał w sobotę Gareth Barry, czym wyrównał rekord występów w najwyższej klasie Ryana Giggsa. "W takiej formie może grać jeszcze dwa lub trzy sezony" - powiedział o 36-latku trener WBA Tony Pulis.
Bardziej zadowolony niż Krychowiak może być Fabiański, którego Swansea City wywiozła jeden punkt z Wembley po 0:0 z Tottenhamem Hotspur. Bramkarz reprezentacji Polski trzeci raz w sezonie zachował czyste konto. Najwyższą klasę zaprezentował m.in. w 66. minucie broniąc uderzenie głową Harry'ego Kane'a, a dziennikarze i eksperci nie szczędzili mu wysokich ocen. Jego zespół jest 14. w ekstraklasie, gdyż ma spore problemy ze zdobywaniem goli (dwa w pięciu meczach).
Jeszcze gorzej pod tym względem prezentują się piłkarze zamykającego tabelę Crystal Palace. W sobotę ulegli Southampton FC 0:1 i była to piąta porażka z rzędu. Stołeczna ekipa poprawiła niechlubny rekord angielskiej ekstraklasy w liczbie minut bez strzelonej bramki od początku sezonu. Dotychczasowy wynosił 438 minut i od 12 lat należał do Newcastle United.
Tym samym nie udał się debiut 70-letniego Roya Hodgsona w roli szkoleniowca Palace. Były selekcjoner reprezentacji Anglii zastąpił w tym tygodniu zwolnionego Holendra Franka de Boera.