Czwartkowe spotkanie rozpoczęło się po myśli podopiecznych trenera Juergena Kloppa. Już w ósmej minucie Trent Alexander-Arnold popisał się precyzyjnym dośrodkowaniem z rzutu rożnego, które na gola zamienił Jordan Henderson.
Wolverhampton to zespół, który wyjątkowo dobrze spisuje się z teoretycznie najgroźniejszymi rywalami. "Wilki" w obecnym sezonie m.in. dwukrotnie pokonały Manchester City. Szybka strata gola ich nie załamała i ruszyły do ataku.
Wyrównać udało im się w 51. minucie. Raul Jimenez zgrał na skrzydło do Adama Traore, ten pomknął wzdłuż linii bocznej, dośrodkował, a głową do siatki piłkę skierował Meksykanin, od którego cała akcja się zaczęła.
W kolejnych minutach trwał napór gospodarzy, ale gola zdobyć nie potrafili. W dodatku w końcówce popełnili błąd w obronie. Henderson podał w pole karne do Roberto Firmino, a Brazylijczyk dał swojej drużynie zwycięstwo.
Wiedzieliśmy, że to będzie ciężki mecz. Wolverhampton to mocna ekipa, która zmusza cię do maksymalnego wysiłku. Dobrze broniliśmy, stworzyliśmy kilka okazji, z których dwie udało się wykorzystać. Nie myślimy o tym, aby rozgrywki zakończyć bez porażki. Po prostu skupiamy się na każdym kolejnym spotkaniu - powiedział Henderson.
Liverpool w tym sezonie jest niepokonany. Jedyny remis zanotował w październiku na wyjeździe z Manchesterem United (1:1). "The Reds" pewnie zmierzają po pierwsze od 1990 roku mistrzostwo Anglii. Nad "The Citizens" nie tylko mają 16 punktów przewagi, ale w dodatku rozegrali o jeden mecz mniej od obrońców tytułu.
Jedynym zmartwieniem może być tylko kontuzja Sadio Mane. Senegalczyk z powodu urazu uda opuścił boisko już w pierwszej połowie. W jego miejsce wszedł Takumi Minamino. Pozyskany kilka tygodni temu z Red Bull Salzburg Japończyk tym samym zadebiutował w Premier League.