Piłkarze z Kadyksu objęli prowadzenie w starciu z utytułowanym rywalem już w ósmej minucie, gdy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę praktycznie z linii bramkowej wbił do siatki Alvaro Gimenez.

Barcelona wyrównała w 57. minucie, po odbiciu piłki przez gracza gospodarzy Pedro Alcalę (dośrodkowywał Jordi Alba), któremu zaliczono samobójcze trafienie.

Reklama

Sześć minut później Cadiz ponownie prowadził, tym razem po golu doświadczonego Alvaro Negredo. Bramka padła w kuriozalnych okolicznościach. Golkiper Barcelony Marc-Andre ter Stegen, w dość trudnej sytuacji, przy próbie wybicia piłki trafił właśnie w Negredo, który po chwili bez kłopotu trafił praktycznie do pustej siatki.

35-letni napastnik, były zawodnik m.in. Sevilli, Manchesteru City i Valencii, wszedł na boisko kilkadziesiąt sekund przed tym golem.

"Bardzo trudno wyjaśnić stracone bramki. Może to brak koncentracji, ale brakowało nam agresji, szczególnie wówczas, gdy nie mieliśmy piłki. Może to był jeden z powodów... Trudno powiedzieć" - przyznał trener Katalończyków Ronald Koeman.

Reklama

Barcelona, która nie wygrała żadnego z czterech ostatnich wyjazdowych spotkań w lidze, jest w tabeli siódma (ma dwa mecze zaległe), z dorobkiem 14 punktów. Cadiz awansował na piąte miejsce - 18.

Reklama

Nowym liderem zostało Atletico. Stołeczny zespół pokonał u siebie Real Valladolid 2:0 po golach w drugiej połowie Francuza Thomasa Lemara i Marcosa Llorente.

W składzie Atletico pojawił się wracający po przerwie spowodowanej koronawirusem Urugwajczyk Luis Suarez.

Dzięki zwycięstwo drużyna Diego Simeone, która ma jeszcze dwa spotkania zaległe, awansowała na pozycję lidera. Zgromadziła 26 punktów i o dwa wyprzedza Real Sociedad. Ekipa z San Sebastian zagra w niedzielę na wyjeździe z Alaves.

Po ostatnich niepowodzeniach poprawiły się humory w Realu Madryt. "Królewscy" pokonali w sobotę na wyjeździe Sevillę 1:0. Dla gości to pierwsza wygrana w czterech ostatnich meczach ligowych.

Do składu Realu wrócili m.in. Brazylijczycy Casemiro i Vinicius, natomiast w bramce gospodarzy - po przerwie spowodowanej zakażeniem COVID-19 - stanął Yassine Bounou, zwany Bono.

I właśnie Marokańczyk okazał się negatywnym bohaterem spotkania. W 56. minucie, po dośrodkowaniu z lewej strony Francuza Ferlanda Mendy'ego w kierunku Viniciusa, golkiper interweniował tak pechowo, że skierował piłkę do własnej bramki.

"Zwycięstwo było bardzo ważne dla naszej pewności siebie. W innych meczach graliśmy dobrze, ale nie odnosiliśmy zwycięstw. Nie mieliśmy jednak żadnych wątpliwości i wyszliśmy dzisiaj, aby wygrać" - przyznał Vinicius.

Real ma 20 punktów i jest trzeci w tabeli. Sevilla (16 pkt) zajmuje szóste miejsce.