"Królewscy" wyraźnie prowadzą w lidze, a w niedzielę zdobyli krajowy Superpuchar. Wciąż rywalizują w Lidze Mistrzów, a niewiele brakowało, by w czwartek odpadli z Pucharu Hiszpanii, którego są 19-krotnym triumfatorem.
Po 90 minutach gry w Elche goli nie było i sędzia zarządził dogrywkę. W 103. minucie brazylijski obrońca gości nieprzepisowo powstrzymał szarżującego Tete Morente i arbiter pokazał mu czerwoną kartkę. Z podyktowanego za ten faul rzutu wolnego Gonzalo Verdu najpierw trafił w mur, a przy poprawce piłka odbiła się od Daniego Ceballosa i zmyliła strzegącego w czwartek bramki Realu Ukraińca Andrija Łunina.
Strach zajrzał faworytowi w oczy, ale w końcówce górę wzięło większe doświadczenie stołecznego zespołu. W 108. minucie wyrównał Isco, a siedem minut później Eden Hazard, po długim podaniu Austriaka Davida Alaby i minięciu bramkarza, zapewnił mu zwycięstwo. Hiszpan pojawił się na boisku w 79. minucie, a Belg od początku dogrywki.
Hazard na wagę ćwierćfinału - napisał tuż po zakończeniu meczu dziennik "As".
"Real nigdy się nie poddaje"
Obrońca Realu Nacho Fernandez przyznał, że spotkanie to pokazało, że "Królewscy" nigdy się nie poddają, a szeroki skład bardzo się przydaje.
Duże brawa dla nas za odwrócenie losów meczu mimo liczebnego osłabienia. Gospodarze długo świetnie się bronili, ale w końcu dopięliśmy swego. Jesteśmy szczęśliwi, a sukces w takich okolicznościach smakuje lepiej. Walczyliśmy do końca, nie załamała nas czerwona kartka i strata gola. To była próba charakteru, którą zdaliśmy. W takich pojedynkach jak dziś często szansę dostają zawodnicy zazwyczaj mniej grający i wtedy pokazują swoje umiejętności, a to ważne w kontekście całego sezonu. Dziś rezerwowi nas uratowali - powiedział Nacho.