Spotkanie na Camp Nou okazało się pechowe dla kapitana gospodarzy Sergio Busquetsa, który doznał kontuzji i już w ósmej minucie musiał zostać zmieniony.
Lewandowski był aktywny, szczególnie w pierwszej połowie. W 17. minucie znalazł się w sytuacji sam na sam z marokańskim bramkarzem Yassine Bounou, znanym jako Bono. 34-letni piłkarz strzelał z dość ostrego kąta, ale golkiper gości odbił piłkę.
W 26. minucie polski napastnik zdecydował się natomiast na strzał z dystansu, ale ponownie górą był Bono, popisując się znakomitą interwencją.
Katalończycy dopięli swego w 58. minucie. Po podaniu Francka Kessiego wbiegający z lewej strony na polu karnym Jordi Alba nie dał szans bramkarzowi Sevilli.
W 70. minucie było już praktycznie po emocjach. Raphinha płasko dośrodkował na pole karne, piłka minęła obrońców Sevilli, trafiła do będącego tuż przed bramkę Gaviego, a 18-letni pomocnik bez kłopotu trafił z bliska do pustej bramki.
Siedem minut później, po sprytnym rozegraniu rzutu wolnego sprzed pola karnego, uderzył Lewandowski, lecz minimalnie niecelnie.
W 79. minucie wynik ustalił Raphinha. Piłkarze Sevilli jeszcze przed stratą trzeciego gola sprawiali wrażenie, jakby mieli już dość niedzielnego meczu, a ta bramka dodatkowo ich pogrążyła.
W doliczonym czasie gry Lewandowski miał jeszcze dogodną okazję, ale strzelił wprost w Bono. Pozostał więc z 14 trafieniami w tym sezonie.
Mecz na Camp Nou poprzedziła minuta ciszy, upamiętniająca zmarłego w wieku 95 lat pisarza i dziennikarza Josepa Marię Espinasa - współautora tekstu klubowego hymnu Barcelony, który powstał w 1974 roku (wówczas z okazji 75-lecia powstania klubu).
Barcelona ma 53 punkty i już o osiem wyprzedza Real. Broniący tytułu "Królewscy" wcześniej w niedzielę niespodziewanie przegrali na wyjeździe z Mallorcą 0:1. Gości, grających m.in. bez kontuzjowanego Karima Benzemy, pogrążyło samobójcze trafienie Nacho w 13. minucie.