By być pewnym udziału w kolejnej fazie wystarczyło wygrać dwa pierwsze mecze. Podopieczni Daniela Castellaniego w poniedziałek o godz. 21 zmierzą się w Trieście z Serbami, którzy najpierw gładko wygrali z Niemcami (3:0), a potem przegrali z Kanadyjczykami (1:3).
Biało-czerwoni nie muszą wygrać, by zająć pierwsze miejsce w grupie F. Wiele będzie zależało od spotkania Niemiec z Kanadą. Ci pierwsi zagrają w poniedziałek o być albo nie być w turnieju. Po dwóch porażkach nie mogą sobie pozwolić na kolejną.
Przy założeniu, że Polacy wygrają z Serbami i zajmą pierwsze miejsce w kolejnej rundzie w Anconie trafią na Brazylię lub Kubę - zadecyduje o tym poniedziałkowy mecz między tymi drużynami. Przegrany trafi do tej samej grupy, co podopieczni Daniela Castellaniego.
Drugi przeciwnik jest jeszcze loterią. Teoretycznie mogą nim zostać wszystkie zespoły grupy E. Mało prawdopodobne wydaje się jednak, by Francuzi przegrali z Chińczykami. Dlatego ważniejsze będzie spotkanie Bułgarów z Czechami. Ci co przegrają 1 października zmierzą się z biało-czerwonymi.
Może jednak się tak wydarzyć, że Polakom nie uda się pokonać Serbów, a Niemcy wygrają z Kanadyjczykami. Wtedy ekipa Daniela Castellaniego ląduje na drugim miejscu w grupie F. Spotkania drugiej rundy rozgrywać będą wówczas w Mediolanie, a za przeciwników będą mieli zwycięzców meczów Brazylii i Kuby oraz Meksyku i Wenezueli.
Teoretycznie biało-czerwoni mogą zająć także trzecie miejsce w grupie F. Muszą wtedy wysoko przegrać z Serbami, a Kanadyjczycy zwyciężyć wyraźnie z Niemcami. W Catanii zmierzą się wówczas z Włochami oraz z przegranym meczu Rosja - Portoryko.
Za wygraną każda drużyna dostaje dwa punkty, za porażkę jeden. W przypadku ich równej liczby decydują małe punkty, a dopiero później sety.