"Przyzwyczailiśmy się już do chłodu, a tutaj przywitał nas upał. Weszliśmy do hali, a tam gorąco i klimatyzacja nie działa. To coś całkowicie innego niż do tej pory" - powiedział PAP kierownik reprezentacji Andrzej Wołkowycki.

Tym razem kibice nie będą zatem narzekać na zimno, a zawodnicy nie będą musieli smarować butów specjalnym klejem przeznaczonym dla szczypiornistów - na czeskich parkietach często pojawiała się woda, z parującego pod spodem lodu.

Reklama

W piątek Polacy przemieścili się z Karlowych Warów do Wiednia, gdzie w sobotę o 15 zmierzą się z Włochami w półfinale mistrzostw Europy. Najpierw samolotem udali się do Bratysławy, a stamtąd przewieziono ich autokarem do stolicy Austrii. Po drodze mieli obiad, a o 16.30 rozpoczął się trening w hali.

"Na sobotę nie ma zaplanowanych już zajęć w Stadthalle. Rano jest tylko stretching, ale w hotelu i odprawa przed meczem. W piątek wieczorem do analizy przeciwników siądą trenerzy, a na drugi dzień przekażą graczom swoje uwagi. Takie spotkanie z zawodnikami trwa około godziny. Jest krótkie, ale bardzo konkretne. Omawiani są kluczowi siatkarze i taktyka oraz przekazywane są wykresy ataków" - poinformował Wołkowycki.

Reklama

Polacy do hali z hotelu wyjadą o 13.30. Mecz rozpocznie się o 15.00. Trzy godziny później o finał powalczą Serbowie i Rosjanie.