Dorobek podopiecznych Vitala Heynena uzupełniają cztery porażki. Po zwycięstwie nad Azjatami awansowali na piąte miejsce, wyprzedzając Włochów, którzy mają osiem wygranych. Drużyna z Italii w piątek późnym wieczorem czasu polskiego w Brasilii zmierzy się z Kanadyjczykami. Obecnie ma o punkt więcej od biało-czerwonych. Pierwszym kryterium przy ustalaniu kolejności w tabeli jest jednak liczba zwycięstw.

Reklama

Polacy mieli świadomość, że każda porażka w Lipsku może znacząco zmniejszyć ich szanse na występ w turnieju finałowym. Zajmujący 10. miejsce w tabeli Japończycy nie zamierzali im jednak ułatwiać zadania. Ich mocną stroną, do czego już przyzwyczaili kibiców siatkówki, była skuteczna gra w obronie. W tym elemencie wspomagał ich m.in. libero Aluronu Virtu Warty Zawiercie Taichiro Koga. Biało-czerwoni w pierwszym secie mieli duże kłopoty ze skończeniem ataku. Przez ponad połowę tej odsłony trwała wyrównana walka, a w jej drugiej części drużyna Kraju Kwitnącej Wiśni wypracowała kilkupunktową przewagę.

Po zablokowaniu atakującego z podwójnej krótkiej Bartosza Bednorza Japonia wyszła na prowadzenie 22:18, a chwilę później wygrywała 24:20. Biało-czerwoni odrobili jeszcze dwa punkty, ale na koniec zagrywkę zepsuł Aleksander Śliwka.

Również drugi set zaczął się pomyślnie dla Japończyków (7:4). Polacy wykorzystywali jednak przewagę warunków fizycznych, którą mieli nad przeciwnikami i zatrzymywali ich blokiem. Po dwóch takich zagraniach Karola Kłosa prowadzili 16:13. Przewaga mistrzów świata systematycznie rosła i szybko doprowadzili do remisu w całym meczu.

Do końca trzeciej partii trudno było przewidzieć, czyim łupem ona padnie. Żaden z zespołów nie był w stanie odskoczyć. Po stronie Japończyków wiele piłek szło do Yujiego Nishidy i Yukiego Ishikawy, którzy robili z nich użytek. Wśród biało-czerwonych często pokazywał się Maciej Muzaj. Niektóre niepowodzenia w ataku nadrabiał punktowymi blokami. Azjaci prowadzili już 24:22, ale ekipa Heynena odrobiła straty. Wydawało się, że rywale będą mieli kolejną piłkę setową, ale Belg skorzystał z challenge'u i sędziowie przyznali mu rację po wideoweryfikacji. Tę szansę na zakończenie odsłony Polacy zmarnowali, ale kolejnej już nie.

Reklama

Ostatnia partia przebiegała już pod dyktando mistrzów globu. Błyszczał w ataku ze środka Kłos, a zagrywkami przeciwników nękał Mateusz Bieniek. Ten ostatni, tym razem atakiem, zdobył 25. punkt w tym secie i zakończył spotkanie.

Na zmianach pojawiał się na boisku Bartosz Filipiak, który zadebiutował w seniorskiej reprezentacji. 25-letni atakujący pojawił się w kadrze na LN dopiero w połowie czerwca, gdy zastąpił kontuzjowanego środkowego Michała Szalachę.

Koga nie jest jedyną znaną polskim kibicom postacią w japońskiej ekipie. W piątkowym spotkaniu zagrał także Masahiro Yanagida, który w minionym sezonie występował w Cuprumie Lubin. Drugim trenerem tej drużyny jest zaś Francuz Blain Philippe, który w latach 2014-16 pełnił tę samą funkcję w polskiej reprezentacji, a w sezonie 2016/17 prowadził PGE Skrę Bełchatów.

W turnieju finałowym, który odbędzie się w dniach 10-14 lipca w Chicago, wystąpi sześć ekip. Pewni miejsca w nim - jako gospodarze - są Amerykanie, którzy obecnie zajmują siódmą lokatę.

W sobotę biało-czerwoni zmierzą się z Niemcami, a dzień później z Portugalczykami.

Grupa polskich siatkarzy, m.in. Wilfredo Leon, Michał Kubiak, Paweł Zatorski, Fabian Drzyzga, Artur Szalpuk i Jakub Kochanowski, trenuje obecnie w Spale. Rozpoczęli oni już przygotowania do sierpniowego turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk, który jest najważniejszą imprezą sezonu.

Polska - Japonia 3:1 (22:25, 25:19, 27:25, 25:19)
Polska: Marcin Komenda, Maciej Muzaj, Aleksander Śliwka, Mateusz Bieniek, Bartosz Bednorz, Karol Kłos, Damian Wojtaszek (libero) oraz Marcin Janusz, Piotr Łukasik, Bartosz Filipiak
Japonia: Akihiro Yamauchi, Yuji Nishida, Masahiro Yanagida, Masahiro Sekita, Yuki Ishikawa, Taishi Onodera, Taichiro Koga (libero) oraz Haku Ri, Tatsuya Fukuzawa, Naonobu Fujii, Issei Otake, Takashi Dekita, Naoya Takano