Trener Polaków Vital Heynen tradycyjnie już rotował składem i wyjściowa szóstka nie przypominała tej z poprzedniego dnia. W ataku tym razem postawił na Bartosza Kurka, który "odpłacił" się 13 punktami.
W żadnym z trzech setów zwycięstwo biało-czerwonych nie było zagrożone, a belgijski szkoleniowiec oglądał grę swojej drużyny z nietypowym dla siebie spokojem. Nie musiał się stresować, bo rywale byli słabsi w każdym elemencie gry.
W pierwszym secie serwisem już na początku postraszył Kurek, kilka udanych zagrań Michała Kubiaka i Polacy prowadzili 9:2. Ta przewaga rzadko malała, tym bardziej że biało-czerwoni nieźle radzili sobie także w bloku, czym skutecznie utrudniali wszelkie ataki rywalom. Wygrali 25:18.
W kolejnej odsłonie kilka razy mistrzów świata serwisem postraszył Lincoln Williams. Miał trzy asy z rzędu i seria zaczynała być niebezpieczna, ale w czwartym podejściu się pomylił. Polacy zrobili przejście i wrócili do swojej gry. Nie było jednak tak łatwo odskoczyć rywalom, jak w pierwszym secie.
"Trudno jest odebrać zagrywkę, gdy piłka leci z prędkością 125 km/h. Poza tym Lincoln bardzo dobrze trafiał – w skrajne sektory, a to jeszcze bardziej utrudnia przyjęcie" – tłumaczył później libero polskiej kadry Paweł Zatorski.
Na drugą przerwę techniczną biało-czerwoni schodzili z trzypunktową przewagą, którą później zaczęli powiększać. Pomógł w tym zwłaszcza blok. Pod koniec nieco problemów ze skończeniem ataku miał Kurek, ale Australijczycy nie potrafili tego wykorzystać i set na 25:20 zakończył "kiwką" Artur Szalpuk.
Trzeci to wyraźna dominacja Polaków w każdym elemencie. Mistrzowie świata świetnie "bawili się" na boisku i wychodziło im absolutnie wszystko. Znany z pracy w Polsce trener ekipy z antypodów Mark Lebedew patrzył bezradnie, kiedy biało-czerwoni tracili punkt wyłącznie wtedy, gdy sami popełnili błąd. Rywale mieli problem z przedarciem się przez blok, świetnie zaprezentował się w tym elemencie zwłaszcza Karol Kłos, ale i Jakub Kochanowski. I to ten pierwszy, środkowy PGE Skry Bełchatów, zakończył mecz efektownym pojedynczym blokiem. 25:9.
Polacy imponowali także w ataku. W trzeciej partii odnotowali skuteczność na poziomie 75 procent, a taką wartość w siatkówce widuje się bardzo rzadko.
Biało-czerwoni z 21 pkt umocnili się na drugiej pozycji. Liderami pozostają Brazylijczycy, którzy nie przegrali jeszcze ani jednego meczu, a w tej kolejce czeka ich starcie z Tunezją.
W Pucharze Świata w ciągu 15 dni drużyny rozegrają po 11 spotkań systemem "każdy z każdym". Tym razem stawką nie jest olimpijski awans, a jedynie prestiż i nagrody finansowe.
Polska – Australia 3:0 (25:18, 25:20, 25:16)
Polska: Bartosz Kurek, Jakub Kochanowski, Artur Szalpuk, Marcin Komenda, Karol Kłos, Michał Kubiak, Paweł Zatorski (libero) oraz Aleksander Śliwka, Maciej Muzaj
Australia: Licoln Williams, Jordan Richards, Samuel Walker, Nehemiah Mote, Trent O'dea, Benjamin Bell, Luke Perry (libero)