Jestem szczęśliwy, że ten brąz jest i mogliśmy sprawić radość przede wszystkim sobie, naszym rodzinom i tym kilkunastu tysiącom osób w hali. Cieszę się, że mimo tego wczorajszego feralnego spotkania ze Słowenią zdołaliśmy wyjść, pozbierać się, zagrać dobrze i wywalczyć medal. Wczorajsza porażka w półfinale nie była dla nas łatwa, bo to kolejna po porażce w igrzyskach. Było trudno, ale jak wchodzi się na halę i widzi taką atmosferę, jaka tu była, to się o tym wszystkim zapomina i gra się z otwartą głową. Była w nas chęć sprawienia radości wszystkim kibicom na trybunach - komplementował kibiców w katowickim Spodku Kubiak.
Kapitan biało-czerwonych w tej imprezie nie prezentował się najlepiej w ataku. W niedzielnym meczu o brąz, w którym Polacy wygrali z Serbami 3:0, jego skuteczność w tym elemencie wynosiła jedynie 20 procent.
Ciągle słyszę tylko atak, atak, tylko i wyłącznie atak. A ktoś przecież te piłki musi przyjąć. Ja naprawdę nie przywiązuje najmniejszej wagi do tych 20 procent skuteczności. Czy czułem, że potrzebowałem zmiany? Możliwe, takie rzeczy się czuje. Wiem, że nie zagrałem fantastycznego turnieju jeśli chodzi o atak. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale nie samym atakiem człowiek żyje i tym bardziej przy takiej ekipie, jaką mamy. I tyle. Starałem się być na boisku, czerpać radość z gry i dawać chłopakom dodatkową energię - zaznaczył.
W niedzielę po poszczególnych akcjach biegał po całym boisku i motywował tym kolegów z zespołu.
Tej drużynie potrzebna była dodatkowa energia, nie tylko skończone ataki czy asy. Może czasami wydawało się to wygłupami, ale ja czułem, że coś takiego było nam potrzebne - argumentował doświadczony przyjmujący.
Nie miał on okazji zaprezentować pełni możliwości podczas igrzysk w Tokio - wówczas na przeszkodzie stanęła kontuzja pleców.
Dwa dni przed przyjazdem do wioski olimpijskiej coś mi chrupnęło w plecach. Dostałem pięć blokad w kręgosłup i starałem się walczyć. Przegrałem ze zdrowiem i to jest oczywiste. Każdy chciałby być w tym najważniejszym momencie w optymalnej formie, ale łatwo się gra, kiedy wszystko idzie po twojej myśli i nie ma żadnych problemów. Ale ludzi nie poznaje się po takich chwilach. Poznaje się ich po tym, że walczą do końca i myśmy walczyli - podsumował.
Kubiak zwrócił uwagę, że ten sezon reprezentacyjny był bardzo długi i wyczerpujący.
Jeden z dłuższych, jaki grałem, bo niektórzy z nas wystąpili w ok. 40 spotkaniach, biorąc pod uwagę też te towarzyskie. Więc to tak naprawdę kolejny sezon ligowy rozegrany w wakacje. Taka jest nasza robota. Staramy się podchodzić do tego bardzo rzetelnie. Czasem nam to nie wychodzi. To się zdarza, ale - jak było widać - nawet wczoraj staraliśmy się walczyć do końca - przekonywał.
Zapytany o swoją przyszłość w drużynie narodowej odparł, ze jeszcze nie podjął decyzji w tej sprawie.
Muszę się zastanowić się nad swoim zdrowiem. Zastanowić się nad tym z moją rodziną, bo moje dzieci dorastają i też potrzebują mieć ojca w domu. Natomiast ja potrzebuję jeszcze sukcesów w życiu zawodowym i wiem, że te sukcesy mogę jeszcze osiągnąć z reprezentacją. Wiem, że czy ja w niej będę, czy nie, to ta kadra jest na tyle dobra, że ona będzie osiągać sukcesy. Bo mamy naprawdę fantastyczny team. Ja zawsze staram się dawać z siebie maksa. Nie podjąłem jeszcze żadnej decyzji. Wiem, że część ludzi pewnie by chciała, by mnie tu już nie było, ale pozwólcie, że tę decyzję podejmę w spokoju, po przeanalizowaniu wszystkich "za" i "przeciw", a nie na emocjach. Ja mam dopiero 33 lata, a niektórzy grali do 40-tki. Inni jeszcze dłużej, np. Mikko Esko ma chyba 43 lata. Więc spokojnie, jeszcze taki stary nie jestem, a na pewno się nie czuję - zapewnił.
Przyznał, że gdyby miał w dorobku medal olimpijski, to łatwiej byłoby mu rozstrzygnąć wspomnianą kwestię.
Ale też nie wiem, czy tak lekką ręką bym zostawił taką atmosferę, jaką mamy. To jest naprawdę trudne zostawić tych wszystkich chłopaków i powiedzieć "do widzenia", bo tutaj jest naprawdę dobrze. To jest sama przyjemność przyjeżdżać na zgrupowania reprezentacji i być w tej drużynie - podkreślił.
Coraz częściej i głośniej słychać głosy, że po tych ME polską reprezentacją pożegna się trener Vital Heynen, którego kontakt wkrótce wygaśnie. Belg sam przyznał, że są bardzo małe szanse, by przystąpił znów do konkursu na to stanowisko.
Nie chcę tego komentować w żaden sposób. To jest jego decyzja i jeśli tak postanowił, to musimy to uszanować. Vital, jeśli można już mówić w czasie przeszłym, to na pewno był jednym z trenerów tej reprezentacji, który z prawie każdej imprezy przywoził medal. Jesteśmy mu za to bardzo wdzięczni. Jeśli stwierdził, że powinien odejść, to wszyscy muszą to uszanować. Jestem daleki od tego, by wybierać, kto będzie następca Vitala. (...) Jeśli ktoś mnie zapyta o moją opinię na temat nowego szkoleniowca, to ją powiem. Tak jak każdy z chłopaków, który ma do tego prawo - skwitował kapitan mistrzów świata.