Po raz pierwszy w meczu w Polsce zmieniono decyzję sędziego na podstawie zapisu telewizyjnego. "Analiza wątpliwej sytuacji na parkiecie jest częścią widowiska siatkarskiego" - mówił po meczu trener PGE Skry Daniel Castellani. "Dobrze, że coś takiego wprowadzono choć my o tej nowince dowiedzieliśmy się trzy dni temu. Myślę, że to dobry pomysł, gdyż czasem jeden błąd sędziowski może wypaczyć wynik seta lub meczu."

Reklama

Bełchatowianie przed rokiem przegrali w półfinale PP z Jastrzębskim Węglem. "Przyjechaliśmy do Kielc odzyskać to trofeum" - powiedział kapitan PGE Skry Mariusz Wlazły."Będziemy walczyć do ostatniego tchu. W meczu z Resovią zagraliśmy bardzo dobrze". Kapitan rzeszowskiego zespołu Paweł Papke dodał, że Skra wygrała łatwo, zbyt łatwo.

>>>Dwieście tysięcy za wygraną w Pucharze Polski

PGE Skra Bełchatów - Asseco Resovia Rzeszów 3:0 (25:20, 25:23, 25:16)

PGE Skra: Falasca, Wlazły, Pliński, Możdżonek, Antiga, Murek, Gacek (libero) oraz Dobrowolski, Bąkiewicz, Jarosz

Asseco Resovia: Woicki, Oivanen, Hernandez, Perłowski, Wika, Gierczyński, Ignaczak (libero) oraz Papke, Łuka, Gawryszewski, Mitrovic

Na początku pierwszego seta była walka punkt za punkt. Po ataku Mikko Oivanena Asseco Resovia uzyskała dwa punkty przewagi 12:10. Jednak było to wszystko na co w tej partii drużyna trenera Lubomira Travicy mogła sobie pozwolić. Mocna zagrywka, skuteczny atak i blok dawały mistrzowi Polski kolejne punkty. PGE Skra prowadziła m.in. 16:13, 21:16 oraz 22:18 i pewnie objęła prowadzenie w meczu 1:0.

Reklama

W drugim secie inicjatywa długo należała do rzeszowskiej drużyny. Przy dobrym przyjęciu Paweł Woicki często dawał piłki młodemu fińskiemu atakującemu Mikko Oivanenowi, który kończył ataki. Asseco Resovia prowadziła 8:4. Bełchatowianie jeszcze doszli rywali na 13:13, ale rzeszowski zespół ponownie wyszedł na kilkupunktowe prowadzenie. Wydawało się, że Paweł Woicki i jego koledzy są na dobrej drodze do wyrównania. W końcówce prowadzili 23:21 i w tym momencie dał o sobie znać atakujący PGE Skry, jakby chciał raz jeszcze udowodnić, że znane w środowisku siatkarskim powiedzenie "kto ma Wlazłego ten wygrywa" obowiązuje również w Kielcach. Nie tylko mocnymi zagrywkami zmusił do błędów rywali, ale również popisał się efektownym pojedynczym blokiem.

Przegrana końcówka, zwycięskiego wydawałoby się seta, podłamała rzeszowski zespół. Zmiany Marcina Wiki i Krzysztofa Gierczyńskiego na Aleksandra Mitrovica i Piotra Łukę niczego nie wniosły. Bełchatowianie dominowali na parkiecie.