Fakt: Mąż ustala z panią decyzje dotyczące kariery?
IZABELA MAŁYSZ: - Nigdy się nie wtrącałam, zawsze pozostawiałam to jego woli. Jeśli jemu wciąż to sprawia radość, to dlaczego miałby rezygnować? W trudniejszych momentach, w chwilach zwątpienia, pytał mnie o zdanie. Powtarzałam mu: kochasz to co robisz. Nie każdy ma taki luksus w życiu. Poza tym dla Adama skoki to nie jest tylko sport czy praca. To przede wszystkim pasja.
Boi się pani o męża gdy skacze?
Najbardziej na mamutach. Boję się zawsze, tylko staram się już o tym nie myśleć. Adam jest doświadczonym zawodnikiem. Wiem, że poradzi sobie w trudnych sytuacjach.
Myślała pani o tym, żeby samej skoczyć, poczuć to co on?
Mam lęk wysokości, więc taka możliwość odpada. Czasami wjeżdżam na szczyt skoczni. W Planicy też taj zrobiłam. Widok robi niesamowite wrażenie. Polecam taką wycieczkę wszystkim, którzy mówią lekceważąco o skoczkach i uważają, że to co robią jest takie proste.
Ciężko być żoną osoby uznawanej za skarb narodowy?
Bardzo. Nie tylko dlatego, że jest tak traktowany. Jego status utrudnia nam życie codzienne. My też chcemy pójść spokojnie do kina czy na zakupy. Kiedy skończyły się sukcesy, sytuacja się trochę uspokoiła. Teraz znowu życie zaczyna nam się wywracać do góry nogami. Zawsze dziwi mnie jedno. Ludzie zazwyczaj widzą skoczka w kasku, kombinezonie... Na wakacjach Adam może być sobie w kąpielówkach, a ludzie nie mają cienia wątpliwości, że to on. Ja widząc znaną osobę zastanawiam się, czy dobrze ją rozpoznaję. Do niego podchodzą bez wahania i proszą o autograf albo zdjęcie.
Macie dużo przyjaciół?
Nie. To wynika między innymi z trybu życia Adama. Przez jego częste wyjazdy mało bywamy w towarzystwie. Mamy znajomych, odwiedzamy się, ale przyjaźń? Byłabym bardzo ostrożna w nazywaniu tych relacji w ten sposób.
Gdy Adam wraca po sezonie ciężko z nim wytrzymać?
Kiedyś spędzał poza domem o wiele więcej czasu niż teraz. Obecnie dużo trenował na miejscu. Dzięki temu że jest skocznia w Wiśle Malince, nie wyjeżdżał na zgrupowania, tylko na treningi po których wracał do domu. Ale wcześniej to był duży przeskok. Kiedy kończył się sezon i zaczynało normalne życie, trudno było z nim wytrzymać. Potrzebne było kilka tygodni, by się przyzwyczaić do jego obecności.
A jaki jest Adam Małysz - domownik?
- Przez pierwsze dni stara się nam zrekompensować nieobecność. Spędzamy więcej czasu ze sobą. Myślę, że teraz uda nam się wyskoczyć gdzieś na kilka dni. Nie będzie to wakacyjny urlop, raczej krótki wypad dla złapana oddechu. Później sytuacja wróci do normy. Zajęć nie brakuje: budowa domu, Karolina ma szkołę, Adam obowiązki wobec sponsorów. Poza tym mąż nie lubi bezczynności. Pójdzie popracować do ogródka, pogrzebać przy swoich ulubionych quadach albo innych zabawkach motoryzacyjnych. Nie wpatruje się godzinami w kominek, to nie taki charakter.
Kiedy przeprowadzicie się do nowego domu?
Na razie zajmuję się jego wykończeniem. Nie wyobrażam sobie mieszkania na budowie. Będzie żal opuszczać nasz obecny dom, bo był naszym pierwszy wspólnym. Włożyliśmy w niego masę pracy, w założenie i pielęgnowanie ogrodu. Ale kto nas odwiedza i widzi, jak wygląda sytuacja, przestaje się dziwić naszej decyzji. Dom to azyl. Nie spodziewałam się bycia skrępowanym w takim miejscu. Tymczasem teraz w naszym domu brak prywatności.
Budujecie nowy dom w Wiśle, planujecie domek letniskowy w Zakopanem, zostaje już tylko powiększenie rodziny.
A dlaczego nie? Nie zaprzeczam, że myślimy i o tym. Jak nam Pan Bóg da, to jak najbardziej.
p