Biathlonista opowiadał w norweskich mediach, że podczas sezonu staje się odludkiem i najchętniej śpi na niewygodnym żelaznym łóżku w niedogrzanym i nieumeblowanym pokoju i często niedojada, aby nie czuć nasycenia.

"Jakiekolwiek używki nie wchodzą w grę. Nie wiem jak smakują papierosy i alkohol, a pierwszą i ostatnią szklankę piwa wypiłem kiedy miałem 12 lat. Wtedy też postanowiłem trenować i być najlepszym, podczas gdy moi koledzy bawili się na imprezach. Może dlatego dzisiaj nie mam wielu przyjaciół, ale na razie mi to nie przeszkadza. Wino zacznę pić po zakończeniu kariery" - dodaje.

Reklama

Bjoerndalen wyjaśnił, że w dzisiejszym sporcie zwycięstwa oznaczają duże pieniądze i w wielu biednych krajach sportowy sukces otwiera wszystkie drzwi. "Ja to rozumiem, ponieważ pochodzę z bardzo biednej, wiejskiej rodziny. Rodzice pracowali praktycznie przez całą dobę. Dla mnie też sport był jedyną drogą do wyrwania się z tego życia i awansu społecznego".

Bjoerndalen jeszcze przed sezonem powiedział, że będzie startował przynajmniej do 2010 roku i zimowych igrzysk olimpijskich i podkreślił, że jego rezerwy motywacji starczą jeszcze na wiele lat.