Szczególnie sobotnie występy lidera biało-czerwonych obfitowały w pudła. Sikora, który wcześniej dwukrotnie tracił szanse na medal właśnie na strzelnicy, pomylił się aż 5 razy. "Dla mnie najgorsze warunki to wiatr. Nigdy nie byłem zawodnikiem, który dobrze strzelał w takich okolicznościach" - ocenił nasz najlepszy biatlonista, który w Korei popełniał średnio po cztery błędy w każdym występie indywidualnym. "Gdyby zaproponowano mi takie miejsca w ubiegłym roku, wziąłbym je w ciemno, ponieważ znałem swoje możliwości. W tym sezonie sytuacja bardzo się zmieniła i wiem, że stać mnie na więcej" - dodał.

Także kobieca sztafeta musiała zaliczyć cztery karne rundy - najwięcej ze wszystkich drużyn sklasyfikowanych w pierwszej dziesiątce. "Wiało każdemu, ale jedni w tych warunkach radzili sobie lepiej inni gorzej. Jesteśmy zadowolone z wyniku, który zapewnił nam olimpijską kwalifikację" - powiedziała Agnieszka Grzybek.

Czy w perspektywie zbliżających się igrzysk olimpijskich w Vancouver polska ekipa nie powinna rozważyć zatrudnienia trenera od strzelania? W przeszłości na podobny ruch zdecydowali się choćby Francuzi. "Strzelectwo sportowe a biatlon to dwie różne konkurencje" - skomentował Sikora. "My musimy trafić jak najszybciej 5 strzałów w ósemkę. Do tego dochodzi zmęczenie i wysokie tętno. Strzelcy mają o wiele więcej czasu, ale muszą trafiać w sam środek" - tłumaczył.

Teraz Sikorze pozostaje walka o zachowanie prowadzenia w Pucharze Świata. "W biatlonie o zawodniku świadczy właśnie ogólna klasyfikacja pucharowa, bo przecież trzeba być na najwyższym poziomie przez cały sezon. Ale zdaję sobie sprawę, że muszę walczyć we wszystkich startach o każdą sekundę" - mówił lider PŚ.

Biatloniści wystąpią jeszcze w Whistler, Trondheim i Chanty-Mansijsku.







Reklama