Justyna Kowalczyk walczyła do ostatnich metrów. Na ostatni podbiegu wyprzedziła Norweżkę Norweżka Kristin Steirę i prowadzenia już do mety nie oddała. Jednak nasza zawodniczka zapytana o to, czy odpowiadały jej dzisiejsze warunki atmosferyczne powiedziała: "Nie były idealne, raczej po prostu dobre. Ja nie przepadam za takimi warunkami". Tym większe należą się Polce gratulacje za taki sukces.
>>Justyna Kowalczyk mistrzynią świata
Biegaczka przyznała, że ten sukces to też zasługa bardzo dobrze przygotowanych nart i... kibiców. "Dzięki nim popłynęłam. Na klasyku mnie sparaliżowali, a dziś byli cudowni" - powiedziała na antenie TVP Sport.
"Kirstin narzuciła niesamowite tempo na <łyżwie>, ale udało mi się wytrzymać" - cieszyła się Kowalczyk. Zapytana o to, co krzyczał do niej trener Aleksander Wierietielny podczas biegu, odpowiedziała z rozbrajającą szczerością: "Nie oglądaj się, nie może być tak, jak na igrzyskach! Biegnij!"
Kiedy uśmiechnięta Justyna Kowalczyk weszła na podium, kibice odśpiewali jej "Mazurka Dąbrowskiego" (dekoracja medalami odbędzie się wieczorem, teraz zawodniczki dostały tylko kwiaty). "To było bardzo miłe, bardzo im za to dziękuję" - powiedziała mistrzyni świata.
Kowalczyk potwierdziła też, że na pewno nie wystartuje w biegu sprinterskim. Przed Polką jeszcze tylko bieg na 30 km i sztafeta.