Złodzieje wybili szybę w aucie Justyny Kowalczyk i zebrali ze środka kamerę, system nawigacji i skórzany neseser, który skrywał niezwykle ważne dokumenty. "To były materiały, które opisywały osiem lat naszej wspólnej pracy" - martwił się trener Aleksander Wierietelny. Kowalczyk mówiła wtedy, że jej trener poczuł się, jakby zabrano mu pół życia. Podwójna mistrzyni świata z Liberca zaapelowała do złodziei, by oddali choć dokumenty - przypomina "Gazeta Wyborcza".

Reklama

>>>"Złodzieje! Oddajcie dokumenty Justyny!"

Wiadomość o zatrzymaniu przestępców i odzyskaniu części łupu zastała biegaczkę w górach Sierra Newada, gdzie przygotowuje się do kolejnego sezonu. "Już straciłam wiarę, że odzyskamy te dokumenty. Potrzebujemy ich do analizy, oceny postępu wytrenowania. No, teraz trener na pewno da mi w kość" - śmieje się Kowalczyk.

Adam Momot, komendant miejski policji w Katowicach podkreśla, że dwóch nieletnich złodziei nie udałoby się zatrzymać, gdyby nie pomoc mediów i społeczeństwa. Odetchnął też Zbigniew Waśkiewicz, rektor AWF-u: "Jestem niezwykle wdzięczny policji. Do kradzieży doszło przecież na terenie uczelni, nie mogłem się z tym pogodzić".

Reklama