Już przed wylotem do Korei wiele osób wskazywało Sikorskiego jako największą nadzieję biało-czerwonych na paraolimpijskie podium.

Faktycznie była presja, ale udało mi się z nią poradzić i wierzyłem, że mogę walczyć o medal. Robiłem po prostu swoje. Podczas zawodów nie czułem tego stresu, cieszyłem się po prostu jazdą na nartach. Po wywalczeniu krążka czułem i radość, i ulgę, ale większa była chyba radość - zaznaczył po powrocie do kraju Sikorski.

Jak dodał, poza osiągnięciem największego sportowego sukcesu w karierze, z pobytu w Pjongczangu zapamięta też słońce, które cały czas towarzyszyło rywalizacji alpejczyków. Przed nim teraz okres odpoczynku i regeneracji.

A od połowy kwietnia pewnie zaczniemy przygotowania do kolejnego sezonu - poinformował.

Reklama

27-letni sportowiec przyznał, że widoczne jest rosnące zainteresowanie sportem niepełnosprawnych potencjalnych sponsorów. To ważne w kontekście pozyskiwania funduszy na zgrupowania.

Wyjazdów na śnieg jest wciąż za mało, więc cieszy fakt, że coraz więcej firm chce współpracować i wspiera nasz sport. Bo wtedy możemy lepiej się przygotować, zrealizować więcej treningów i walczyć o te najwyższe cele - zwrócił uwagę.

Jego zdaniem nie brakuje rzeczy, które można poprawić. Liczba dni na śniegu, ciągłość przygotowań, letnie zgrupowania kondycyjne. Jest jeszcze sporo elementów, które można byłoby poprawić - wyliczał.

Sportowcy często po sukcesach sami sprawiają sobie nagrody. Wicemistrz świata w slalomie z 2017 roku pod tym względem jest pragmatyczny.

Może sobie kupię nowy wózek, bo ten obecny się już rozlatuje. Na tym wyjeździe miałem dwa razy defekt koła - przyznał Sikorski.

Ulgę po zdobyciu przez niego medalu w Pjongczangu poczuł także prezes Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego Łukasz Szeliga.

W konkurencjach biegowych i w narciarstwie alpejskim bardzo trudno jest walczyć o medale, bo są połączone klasy startowe i stosowane są przeliczniki czasowe, nie do końca obiektywnie działające. Liczyliśmy de facto bardziej na medal Igora w slalomie, a w nim trzy miejsce zajęli zawodnicy z innej klasy startowej. Witek Skupień, który wspaniale pobiegł w każdym wyścigu, niestety nie był w stanie się przebić przez te osoby, które używają kijów. On był pierwszym z tych, którzy startowali bez kijów. Dał z siebie wszystko, ale zawiodły takie czynniki, jak dużo płaskich odcinków, które powodują, że w klasie Witka nie miały szans osoby biegające bez kijów - ocenił.

Jak dodał, sprawa przeliczników - zarówno jego zdaniem, jak i przedstawicieli innych ekip - wymaga dopracowania.

Z punktu widzenia obserwatora dzięki stosowaniu przeliczników zawody są bardziej interesujące. Natomiast nie są one dopracowane, co powoduje, że np. Witek nie miał szans, startując z rywalami używającymi kijów. Trwa intensywny proces badania algorytmu, który jest stosowany w narciarstwie biegowym i alpejskim. Pójdzie to w tym kierunku, by stworzyć system, gdzie przy każdym parametrze będzie można wyliczać indywidualnie ten przelicznik pod każdą trasę. Gdy będziemy mieli do czynienia z takim systemem, to nie będzie już takich negatywnych konsekwencji stosowania przeliczników - podkreślił.

PZPar wysłał do Korei ośmioro zawodników. Ekipa wróciła z jednym medalem, tym wywalczonym przez Sikorskiego.

Można powiedzieć, że na tyle było nas stać. Nie byliśmy w stanie przygotować większej ekipy. Porównując wydatki są one też dużo większe niż w przypadku sportów letnich. To są ograniczenia, które mamy, ale zakładam, że sukces Igora spowoduje, że łatwiej będzie przekonywać zarówno naszych partnerów, ministerstwo sportu, jak i nasz zarząd, że warto jednak inwestować też w sporty zimowe. Zakładam, że to będzie przełomowy moment, żeby odbudować tę kadrę, a Igor wystąpi w roli swoistej lokomotywy, która pociągnie pozostałych zawodników, dając im realny przykład, że można - podkreślił Szeliga.

Jak dodał, Sikorski bardzo ciężko pracował przez wiele lat na to, by stanąć na paraolimpijskim podium.

Pamiętam jak w 2009 roku pojawił się u mnie. Miałem okazję być jego trenerem przez kilka lat zanim zacząłem zarządzać PKPar. Jest on świetnym człowiekiem do współpracy, bo nie kwestionuje tego, co się do niego mówi, tylko realizuje polecenia. To wszystko się mu opłaciło - podsumował.

Jego zdaniem trzeba cały czas pracować nad tym, by paraolimpijczycy byli postrzegani na równi z zawodnikami pełnosprawnymi.

Dobry i prosty przykład - te same trasy zjazdowe, te same trasy biegowe, te same obiekty, ten sam sport - skwitował szef PZPar.