"Dość długo nosiłam się z zamiarem zakończenia kariery. Wiedziałem, że tegoroczne igrzyska w Pjongczangu będą moimi ostatnimi, ale liczyłam, że jeszcze przez jeden sezon będę startować. Niestety, dały o sobie znać problemy zdrowotne. Miałam dwie poważne kontuzje, które zakończyły się zabiegami chirurgicznymi i uznałem, że +wystarczy tego dobrego+. Co mogłam, to zrobiłam, więc z czystym sumieniem i satysfakcją mogę powiedzieć +do widzenia+" – powiedziała PAP Bachleda-Curuś, która czuje się sportowo spełniona.
"Oczywiście zawsze można powiedzieć, że chciałoby się więcej, ale nie na tym to polega. Zrobiłam bardzo dużo i to mi wystarczy. Gdy zaczynałam trenować, nawet nie marzyłam o takich sukcesach, choć gdy przeszłam już na w pełni profesjonalny poziom, to dążyłam do tego, aby wygrywać jak najwięcej i realizować nowe cele" – zauważyła.
Bachleda-Curuś, która zaczynała starty pod panieńskim nazwiskiem Wójcicka, łyżwiarstwo szybkie zaczęła uprawiać w rodzinnym Sanoku pod kierunkiem trenera Marka Drwięgi. W wieku 23 lat przeniosła się pod Tatry i reprezentowała barwy AZS Zakopane, a ostatnio Porońca Poronin.
38-letnia panczenistka aż pięć razy reprezentowała Polskę na igrzyskach olimpijskich. W 2010 roku w Vancouver, wraz z Katarzyną Woźniak i Luizą Złotkowską, wywalczyła w biegu drużynowym brązowy medal. Cztery lata później w Soczi, wspólnie z Woźniak i Natalią Czerwonką, w tej samej konkurencji sięgnęła po srebro. W dorobku ma także srebrny medal mistrzostw świata z 2013 roku.
Kibice zawsze będą jej starty kojarzyć z niespodziewanym brązowym medalem na igrzyskach w Vancouver i już oczekiwanym srebrem w Soczi, ale była już łyżwiarka nie potrafi na razie wskazać tego jednego, najbardziej niezapomnianego startu.
"Miałam tak bogatą karierę i obfitującą w takie sukcesy, że trudno wybrać ten jeden najważniejszy moment. Pięć razy brałam udział w igrzyskach, wywalczyłam dwa medale. Były miejsca na podium w Pucharze Świata, 76 medali mistrzostw Polski. Nie jestem jeszcze gotowa na wybranie tego jednego, jedynego startu. Może przyjdzie to z czasem" - wspomniała.
Była już zawodniczka jest przekonana, że łyżwiarstwo szybkie w Polsce będzie się rozwijać.
"Jest zdolna młodzież, której potencjał trzeba jednak wykorzystać w stu procentach" – oceniła.
Bachleda-Curuś, która jest mamą Hani i Zosi, jest już przygotowana na rozpoczęcie nowego etapu w swoim życiu.
"Mam nadzieję, że nie będę się nudzić. Plany są na pewno związane ze sportem, natomiast co z tego wyjdzie - zobaczymy. Liczę, że wszystko się ułoży po mojej myśli, ale jeszcze za wcześnie, aby zdradzać szczegóły" – zastrzegła się.