Hokeiści z Minnesoty przeżyli nerwowe chwile w autobusie wiozącym ich z hotelu na Manhattanie do Jersey City, ponieważ z powodu zamknięcia tunelu pod rzeką Hudson nie byli pewni, czy zdążą na mecz. Ostatecznie do hali dotarli krótko przed planowanym rozpoczęciem meczu, który z tego powodu opóźnił się o blisko pół godziny.
Niespodziewane utrudnienia nie zdeprymowały jednak gości, którzy po pierwszej tercji prowadzili 2:0 po golach Ryana Hartmana i Nico Sturma. W drugiej wynik się nie zmienił, a w trzeciej dążący do wyrównania gospodarze przypuścili już zdecydowany atak i po trafieniach Czecha Pavla Zachy i Białorusina Jahora Szaranhowicza doprowadzili do wyrównania.
O losach meczu przesądziła świetna dyspozycja bramkarza Wild Cama Talbota, który w środę obronił 40 strzałów, w tym cztery w dogrywce. Kanadyjczyk bezbłędny okazał się w serii rzutów karnych, nie przepuszczając ani jednego krążka do siatki.
Wild z 12 zwycięstwami prowadzą w tabeli Central Divison, a Devils mają na koncie osiem wygranych i zajmują przedostatnie miejsce w Metropolitan Division
Mający najlepszy bilans w całej lidze Florida Panthers dopiero po dogrywce pokonali u siebie Philadelphia Flyers 2:1. Goście prowadzili od ósmej minuty po golu Joela Farabee, ale na początku trzeciej tercji wyrównał Sam Benett.
Benett asystował także przy bramce Aarona Ekblada w doliczonym czasie gry, która dała "Panterom" 14. zwycięstwo w sezonie. Co więcej, hokeiści z Florydy wyrównali rekord ligi pod względem kolejnych zwycięstw na własnym lodowisku. To była ich 11. taka wygrana. W sezonie 1963-64 identyczną serię mieli Chicago Blackhawks.
Flyers ponieśli czwartą porażkę z rzędu. Ich problemem jest skuteczność. W ostatnich 12 meczach strzelili tylko 19 goli.