Krężelok nie przewidział choroby i wysokiej gorączki, jaka go dopadła jakiś czas temu. "Jestem zły, bo nasz serwismen Andrzej Michałek zachował się bardzo nieodpowiedzialnie. Był chory, wiózł nas samochodem do Strbskiego Plesa i zaraziliśmy się razem z Maćkiem Kreczmerem. Czegoś takiego się nie robi na dwa tygodnie przed mistrzostwami świata!" - mówi sprinter.
"Walczymy dalej, nie ma się co poddawać. Taki jest sport" - łagodzi z kolei Kreczmer.
Janusz Krężelok i Maciej Kreczmer nie dali rady awansować nawet do ćwierćfinałowych biegów sprinterskich podczas mistrzostw świata w Libercu. "Wszystko przez serwismena" - narzekają narciarze, którzy zakończyli rywalizację na 34. i 50. miejscu. "Serwismen zachował się bardzo nieodpowiedzialnie - był chory, wiózł nas samochodem i się zaraziliśmy" - opowiada Krężelok.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama