"Czuję już się dobrze, trenuję normalne, chociaż muszę przyznać, iż czasami odczuwam ból. Trudno jednak, aby było inaczej, skoro jeszcze cztery tygodnie temu mogłam chodzić tylko przy pomocy kul. Do pierwszego meczu zostało prawie dwa tygodnie i mogę zadeklarować, że wystartuję w turnieju. Chyba, że na miejscu okaże się to niemożliwe. W końcu panuje tam teraz zupełnie inna pogoda niż w Polsce, gra się na twardych kortach, ale nie sądzę aby spełnił się czarny scenariusz" - powiedziała dziennikarzom Radwańska.

Reklama

Tenisistka nie wymaga od siebie żadnych rewelacyjnych wyników w Australii: "Moim głównym celem jest aby rozegrać mecz bez bólu. Tak szybko wróciłam na kort, że nie wiem czy jestem w stanie wygrywać z zawodniczkami z czołówki światowej".

Wcześniejszy wyjazd na turniej jest podyktowany oczywiście aklimatyzacją: "Kiedy u nas panują mrozy jadę do kraju, gdzie bywa w styczniu nawet i 40 stopni ciepła. W efekcie przez tę różnicę temperatur przez pierwsze dwa dni człowiek dochodzi do siebie. Do tego dochodzi jeszcze długi lot".

21 października 2010 r. w prywatnym szpitalu ortopedycznym "Ortopedicum" w Krakowie Agnieszka Radwańska przeszła operację lewej stopy. Jej problemy rozpoczęły się od turnieju WTA w San Diego (gdzie doszła do finału). Jak przyznała podczas turnieju, który rozegrano na początku sierpnia, doznała urazu jednej z kości stopy (dokładniej małej kostki palca), nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Potem wzięła jeszcze udział m.in. w US Open, ale uraz cały czas dawał o sobie znać.