To młodsza o półtora roku siostra 29-letniej Kate Middleton, świeżo upieczonej małżonki księcia Williama, która po ceremonii okrzykniętej mianem ślubu stulecia otrzymała od królowej ELżbiety II tytuł księżnej Cambridge.
To właśnie pierwsza druhna prawdziwym szturmem wdarła się na brytyjskie salony, do angielskich mediów, a przede wszystkim do serc rodaków. Dzień po ślubie "The Guardian" zamieścił karykaturę przedstawiającą szczupłą brunetkę w mocno podkreślającym jej kobiecą sylwetkę sukni i trzymającą tren. Podpisał ją "Puppa, znaczy Pippa wkracza do rodziny królewskiej". Tabloid "The Sun" poszedł dalej, bowiem kolumnę zapełnioną jej zdjęciami zatytułował "Pierwsza Puppa Zjednoczonego Królestwa".
Od tego momentu Pippa, która zdaniem fachowców w Opactwie Westminsterskim "ukradła show" pannie młodej, jest obecnie najbardziej popularną osobą na Wyspach Brytyjskich. Jej zdjęcia w białej obcisłej długiej i wydekoltowanej sukni sprzedają się w sklepach z pamiątkami lepiej, niż pocztówki i kubki z fotosami Willa i Kate. Codziennie w gazetach można śledzić kolejne odcinki z jej życia: czyli dowiedzieć się gdzie znów opalała się topless na wakacjach, gdzie robiła zakupy, co jadła na lunch, z kim wypiła kawę, na jakim bankiecie się bawiła, czy też w jakim salonie kupiła komplet seksownej bielizny. To obecnie główny cel dla paparazzich, którzy śledzą każdy jej krok, nie tylko publiczne wystąpienia, ale nawet prywatne wypady na miasto z przyjaciółmi.
Chociaż ma chłopaka, to nieustannie dziennikarze przypominają jakie wrażenie wywarła na młodszym synu nieżyjącej księżnej Diany - księciu Harrym, sugerując możliwe jeszcze większe zacieśnienie więzi typowych przedstawicieli klasy średniej - Middletonów z rodziną królewską.
Tenisiści już drugi tydzień rywalizują w 125. edycji Wimbledonu, ale wciąż muszą walczyć o względy widowni z siostrą księżnej Cambridge. Tytuł jednego z tekstów na pierwszej stronie "The Guardian" z ubiegłego tygodnia mówi sam za siebie "Pippa na kortach, czyli rozpoczął się Wimbledon". To nic, że 20 czerwca książę Kentu tradycyjnie otworzył londyńską imprezę, bo nie znalazł się na opublikowanych zdjęciach, za to Pippa była wszędzie.
We wtorek prasa skrzętnie odnotowała pojawienie się w poniedziałek na wiekowych kortach Willia i Kate, którzy postanowili osobiście kibicować Andy'emu Murrayowi w meczu czwartej rundy, w którym pokonał bez straty seta Francuza Richarda Gasqueta.
"Nie czułem żadnej presji związanej z obecnością książęcej pary. Starałem się po prostu skupić na swojej pracy. Zresztą zorientowałem się w tym wszystkim już po zwycięstwie. Wcześniej właściwie nie zauważyłem ich przybycia. To miło występować przed nimi, ale nie koncentruję się na takichrzeczach podczas gry" - stwierdził Szkot, który przed zejściem z kortu wykonał elegancki skłon przed gośćmi zasiadającymi w loży królewskiej.
Murray jest jedyną nadzieją na pierwszy triumf Brytyjczyka w Wimbledonie od 75 lat (w 1936 r. jako ostatni wygrał go Fred Perry). W środowym ćwierćfinale spotka się on z Hiszpanem Feliciano Lopezem, który w czwartej rundzie wyeliminował w pięciosetowym maratonie Łukasz Kubota.
Żeby zaspokoić oczekiwania rodaków Andy musi jeszcze wygrać trzy mecze, w tym być może z Hiszpanem Rafaelem Nadalem, Szwajcarem Rogerem Federerem, czy Serbem Novakiem Djokovicem. Wydaje się, że większe szanse na spełnienie marzeń kibiców Zjednoczonego Królestwa ma Pippa, oczywiście jeśli zechce się pojawić na kortach w najbliższy weekend.
Jeśli to uczyni, to książę Kentu, zwyczajowo wręczając puchary zwycięzcom, ale i uczestnicy finałów, mogą być pewni, że im wszystkim "ukradnie show".
Warto zapamiętać datę 3 września, bowiem wtedy słynna Pippa będzie - pewnie w huczny sposób - obchodzić swoje 28. urodziny. Jedno jest pewne, brytyjska prasa i media nie przepuszczą tej okazji. I znów "pierwsza celebrytka Zjednoczonego Królestwa" bez problemu usunie wszystkich w cień.