Na samym początku wydawało mi się, że to będzie cięższy mecz i dłuższy, przynajmniej po pierwszych paru gemach. Potem jednak grałam coraz lepiej, a ona jakby trochę przestała wierzyć, że może wygrać. Po przerwie czułam się o wiele lepiej i było zero błędów z mojej strony - powiedziała Radwańska, która nie zepsuła ani jednej piłki, a rywalka miała 18 niewymuszonych błędów.
Kiedy ostatnio miałam zero błędów w meczu? - zastanawiała się. Chyba jak grałam na Playstation - dodała.
Radwańska już w drugim gemie przełamała podanie rywalki, dzięki czemu prowadziła 3:0, 4:1 i 5:2. Wtedy ponownie zdobyła "breaka", który dał jej wygraną w pierwszym secie 6:2.
Otwarcie drugiej partii było praktycznie kopią poprzedniej, bowiem Radwańska odskoczyła na 3:0. Gdy serwisowała przy stanie 3:1 grę przerwał na ponad godzinę deszcz. Po przerwie nie straciła już gema, a wygrała w sumie 16 z 20 ostatnich punktów. Mecz trwał 56 minut.
Teraz Radwańska zmierzy się po raz pierwszy w karierze z Brytyjką Heather Watson, obecnie 103. na świecie.
Nigdy z nią nie grałam, ale na pewno ona gra tu dobrze. W końcu wychowała się na trawie. Pewnie też wpuszczą nas na Kort Centralny, albo na kort numer 1. W sumie jest mi obojętne, na którym z nich zagramy. Szczerze mówiąc mogłabym nawet na czternastce grać. Jedynie może ze względu na deszcz rozsuwany dach byłby argumentem przemawiającym za Kortem Centralnym - uważa Radwańska.
Od kwietnia 23-letnia krakowianka zajmuje trzecią pozycję w rankingu WTA Tour, najwyższą w karierze.
Od paru lat byłam w okolicach ósmego, dziesiątego miejsca, więc cały czas w światowej czołówce. Jednak odkąd jestem numerem trzy, to zauważyłam pewną różnicę w traktowaniu. Dla mnie w sumie najważniejsze jest ustawienie treningów, żeby to miało ręce i nogi. Jako numer trzy właściwie mam zawsze kort wtedy, kiedy chcę. Jak byłam ósemką, choć to też wysoka pozycja, jednak bywało z tym różnie. Czasem przede mną wchodziły inne zawodniczki. Niby mała różnica, ale jednak wyraźna - powiedziała Radwańska.
Na turniejach WTA Tour mogę składać +requesty+ i sugerować w nich o jakiej porze chciałabym grać mecz. Tu, na Wielkim Szlemie, to jest praktycznie niemożliwe. Tu jest więcej meczów, grają mężczyźni i kobiety, a gry często są przekładane na następny dzień. Ciężko to wszystko zmieścić, więc najczęściej rządzi tu jednak telewizja przy ustalaniu planu gier. Na pewno jakimś tam dodatkowym przywilejem jest to, że na wejście dostałam więcej biletów na mecze, wiec mogłam rozdać znajomym, których tu jest jednak dość sporo, bo Londyn jest blisko Polski. Tym bardziej, że na Wimbledonie zawsze jest największy problem z biletami - wspomniała.
Podczas Wimbledonu na stroju krakowianki pojawiło się logo samochodowego koncernu Lexus.
To dość świeża sprawa i będzie obowiązywać na kilka turniejów w tym roku. No i będzie też załącznik z czterema kołami do tej umowy. Podobno ma już czekać na mnie jak wrócę do Krakowa, chyba w czarnym kolorze. Mam w garażu dwa miejsca i takie dźwignie z podnośnikiem, więc w sumie cztery miejsca. Jakoś więc dam radę - przyznała z uśmiechem.
Z Londynu Tomasz Dobiecki