Mecz obecnie trzeciej z szóstą tenisistką świata trwał godzinę bez 13 sekund, jednak nie był tak jednostronnym widowiskiem, jakby wskazywał na to końcowy rezultat.

Grałyśmy ze sobą już kilka razy i dobrze się znamy, ale zawsze były to bardzo ciężkie, wyrównane mecze. Tym bardziej, że Angelique jest leworęczna, a zawsze trudniej gra się przeciwko dziewczynom leworęcznym. Zresztą dzisiaj też nie było łatwo z nią wygrać, a wynik jest trochę mylący - powiedziała przed zejściem z kortu 23-letnia Radwańska.

Reklama

Najsilniejszą bronią Kerber, która często trenuje na kortach swojego dziadka w Puszczykowie pod Poznaniem, jest topspinowy forhend, szczególnie groźny gdy grany jest z wysokich piłek.

Jednak w piątek 24-letnia Niemka wyraźnie nie nadążała za niesamowitym tempem i zmiennym rytmem piłek granych przez krakowiankę, często kierowanych na końcową linię, albo odbijanych po bardzo ostrych kątach na boki. Gdy próbowała chodzić do siatki zazwyczaj była mijana lub lobowana, albo wręcz ośmieszana zabójczymi dropszotami granymi przez Polkę nawet z returnu.

Radwańska konsekwentnie rozprowadzała przeciwniczkę między narożnikami kortu, albo zmuszała do gwałtownych dobiegnięć do siatki, czym uniemożliwiała jej złapanie właściwego rytmu wymian. Skutkiem tego była duża liczba niewymuszonych błędów Niemki - 32, przy zaledwie czterech po stronie rywalki.

Niemka nieco lepiej wypadła w statystyce wygrywających uderzeń 28-20 oraz asów 4-1, ale popełniła też sześć podwójnych błędów serwisowych, przy bezbłędnych podaniach krakowianki.

Pierwsze dwa gemy półfinału wygrała dość łatwo Radwańska, ale w trzecim nieoczekiwanie straciła swój serwis. Potem jednak była lepsza w czterech kolejnych gemach i rozstrzygnęła losy partii przy pierwszej okazji.

Reklama

Drugiego i jak się później okazało ostatniego gema w meczu Kerber zdobyła na otwarcie drugiego seta, jednak w sześciu następnych nie potrafiła powstrzymać rozpędzonej Polki, która z każdym zdobytym punktem czuła się coraz pewniej i wykazywała się rzadko spotykaną w kobiecym Tourze skutecznością.

Był to ich szósty pojedynek. Krakowianka poprawiła ich bilans na 4-2, w tym na twardej nawierzchni 2-2. W dodatku wygrała po raz trzeci z rzędu, po zwycięstwach przed rokiem właśnie w Tokio 3:6, 6:3, 6:3 oraz w lipcu tego roku w swoim pierwszym wielkoszlemowym półfinale na trawie w Wimbledonie 6:3, 6:4.

Bardzo cieszę się, że znów tu zagram w finale, podobnie jak przed rokiem. Cieszę się, że dzisiaj pokazałam swój najlepszy tenis i liczę, że jutro będzie podobnie. Na pewno nie będzie to łatwy mecz, bo Nadia przez cały tydzień tutaj gra bardzo dobrze, więc od samego początku będę musiała być maksymalnie skoncentrowana - powiedziała zaraz po wygranej Radwańska.

Jej kolejną rywalką będzie 30-letnia Rosjanka Nadieżda Pietrowa (nr 17.), która w pierwszym półfinale wygrała z Australijką Samanthą Stosur (6.) 6:4, 6:2, w ciągu godziny i 47 minut.

Będzie to ich piąty pojedynek, a bilans dotychczasowych jest korzystny dla Radwańskiej 3-1, w tym na twardej nawierzchni 2:1.

Awans do finału oznacza, że Polka - niezależnie od wyniku tego meczu - pozostanie numerem trzy w rankingu WTA Tour w najbliższym notowaniu, bowiem obroniła 620 z 900 punktów wywalczonych za ubiegłoroczny triumf w Tokio. Zapewniła sobie już premię w wysokości 192 tysięcy dolarów. Natomiast zwyciężczyni imprezy otrzyma czek na 385 tys. dol.