Cóż, ustanowiłam swój rekord długości gry, więc obawiam się, że ciężko będzie wstać, ogarnąć się i znów wyjść na kort, szczególnie przeciwko Serenie. Po dzisiejszym meczu siedziałam już 15 minut w wodzie, ale niewiele pomogło, przynajmniej na razie - powiedziała Radwańska.
Rano na pewno czeka mnie masaż, wizyta u fizjoterapeuty. Czyli zrobię wszystko, żeby być w stanie wyjść na kort i trochę pobiegać jeszcze. Czy to będzie możliwe, zobaczymy - dodała.
W ostatnim pojedynku w Grupie Białej Polka wygrała z Errani 6:7 (6-8), 7:5, 6:4, przy pierwszym meczbolu.
Miałam grać przeciwko Sarze agresywnie i starałam się, ale na tym dziwnym korcie piłki po prostu nie lecą. Właściwie po trzech, czterech gemach nie nadają się praktycznie do niczego, bo nawierzchnia jest strasznie szorstka. Nie da się ukryć, że mogłam trochę lepiej serwować, szczególnie w trzecim secie, bo tam były prawie same "breaki" - stwierdziła Radwańska, która w ostatniej partii prowadziła 5:2, zanim wygrała ją 6:4.
Najważniejsze jednak, że się przełamałam na sam koniec i dla odmiany wygrałam swoje podanie, bo gdyby się zrobiło po pięć, to byłoby już niewesoło. Ale grunt, że udało mi się wygrać ostatnią piłkę. Cieszę się, że odniosłam zwycięstwo przynajmniej w jednym z tych dwóch ponad trzygodzinnych maratonów - dodała.
Był to jej drugi trzysetowy mecz w ciągu trzech dni. Poprzednio zeszła z kortu o drugiej w nocy ze środy na czwartek, po trzech godzinach i 13 minutach gry z Rosjanką Marią Szarapową. Z wiceliderką rankingu przegrała 7:5, 5:7, 5:7.
Położyłam się wtedy spać dopiero rano, mniej więcej o 6.30. Przyznam szczerze, że takich długich meczów, w tak krótkim odstępie czasu, to chyba nigdy nie grałam. Do tego poprawiłam tamten rekord, więc dość mocno czuję to wszystko w kościach i całym ciele, niestety - powiedziała krakowianka.
W sobotę o godzinie 15.00 (14.00 czasu polskiego) Radwańska spotka się z byłą liderką rankingu WTA Tour - Sereną Williams. Przegrała wszystkie trzy poprzednie pojedynki z Amerykanką, a najbardziej zacięty - jedyny trzysetowy - stoczyła w swoim pierwszym wielkoszlemowym finale, w lipcu w Wimbledonie.
Tamten mecz to była zupełnie inna historia, bo to była trawa, a tu jest kort twardy. Ciężko przewidzieć, jak to jutro będzie wyglądać, wiele zależy od samej Sereny. Jeśli ma dobry dzień, to praktycznie potrafi rozstrzelać każdą dziewczynę, nawet z czołowej dziesiątki rankingu. To ona zawsze dyktuje warunki, niezależnie od tego jak będę grała, a wygląda, że jest w wysokiej formie - uważa Radwańska.
No, może nawierzchnia trochę będzie jej mniej sprzyjać i mam nadzieję, że jej serwisowe bomby nie będą tak groźne, jak na szybszych kortach. Na pewno ten mecz będzie się różnił od tego na Wimbledonie. Tam walczyłam z przeziębieniem, a tu ze zmęczeniem. Na pewno ona ma trochę lepszą sytuację wyjściową, bo dziś miała wolne, w ogóle nie ma w nogach tyle ile ja - dodała.
W drugim półfinale, po Radwańskiej i Williams, spotkają się Szarapowa i aktualna liderka rankingu - Białorusinka Wiktoria Azarenka.