Same mecze tegorocznej rywalizacji na kortach im. Rolanda Garrosa w Paryżu zeszły kilkakrotnie na dalszy plan, a na pierwszym toczyły się dyskusje o pogodzie. Tenisiści narzekali przede wszystkim na warunki do gry we wtorek, gdy spotkania z powodu deszczu kilkakrotnie przerywano i wznawiano. Uważa pan, że organizatorzy podjęli wówczas dobrą decyzję?
Z tego, co pamiętam, to główny problem dotyczył pojedynków Agnieszki Radwańskiej i Simony Halep. Szkoda, że nie zdążyły dokończyć ich w niedzielę. Nieco lepiej było z meczem Novaka Djokovica, który wstrzymano w ważnym, ale i odpowiednim momencie, a wznowiono dzień później już w lepszych warunkach. Ogółem to była trudna decyzja, bo pod uwagę trzeba było wziąć wiele czynników. Uważam jednak, że nie powinno być tak, iż część zawodników w takim deszczu gra, a inni schodzą z kortu. Albo wszyscy albo nikt.

Reklama

Zarówno Polka, jak i pańska rodaczka należą do drobniejszych zawodniczek w tourze. Obie narzekały później na kłopoty zdrowotne.
Przy tak mokrych kortach tenis jest zupełnie inny niż przy suchej nawierzchni. Gra jest wolniejsza, piłki są cięższe. Trzeba je uderzać je mocniej, jak Serena Williams. Widziałem we wtorek mecz Halep i fakt, każda piłka była dla niej z czasem coraz większym wyzwaniem.

Czy to prawda, że przed rozpoczęciem French Open powiedział pan, że Radwańska przypomina panu Jimmy’ego Connorsa?
Tak. Porównałem ją do niego. Przypomina mi też Rafaela Nadala. Chodzi o to, jak walczy o każdą piłkę. Wygrywanie turniejów wymaga ciężkiej pracy na treningach. Trzeba więc trenować z pełnym zaangażowaniem. Jeśli tak robisz, to potem przekłada się to na mecze. Niektórzy więcej żartują na korcie niż grają. Ja zdecydowanie wolę walczaków.

We wtorek Djokovic, gdy czekał na wznowienie swojego spotkania, to właśnie żartem rozładował napięcie. Wszedł na kort z parasolką i w podskokach przechadzał się po nim. Niektórzy tenisiści zaś pozostają cały czas skoncentrowani na meczu, nawet przy takiej przymusowej przerwie. Co jest lepsze z punktu widzenia psychiki zawodnika?
To kwestia indywidualna. Każdy tenisista wie najlepiej, co jest dobre dla niego i to powinien robić. Na pewno nie warto automatycznie naśladować jakiegoś zachowania tylko dlatego, że tak robi Djokovic.

Wróćmy jeszcze do tematu Radwańskiej. Wiele razy sama mówiła, że nie przepada za grą na kortach ziemnych. Czy myśli pan, że polscy kibice mogą się jeszcze doczekać, że krakowianka przełamie tę niechęć i kiedyś w Paryżu dotrze choćby do półfinału?
Czemu nie? W Europie zawodnicy przeważnie zaczynają przygodę z tenisem na „mączce”. Na niej gra się choćby w Rumunii, Hiszpanii, Francji czy we Włoszech. Obecnie akademie starają się o więcej kortów twardych i uważam, że to dobrze, biorąc pod uwagę, że w sezonie jest bardzo dużo turniejów na „betonie” właśnie. Ale odnośnie kortów ziemnych jeszcze, to wystarczy spojrzeć na Brytyjczyka Andy’ego Murraya, który wychował się na trawie, a ostatnio zaczął naprawdę nieźle radzić sobie na ziemi.

A co pan sądzi o możliwości powrotu do formy po prawie rocznej przerwie w grze? Pytam w kontekście Jerzego Janowicza, którego przewlekłe kłopoty zdrowotne wykluczyły z gry jesienią, a z krążących informacji wynika, że nie do gry wróci dopiero w okolicach sierpnia.
Prawie rok bez gry? Będzie bardzo trudno. Co innego dwa, trzy tygodnie czy miesiąc. Serena Williams wróciła po podobnym czasie i od razu zanotowała zwycięstwo w turnieju. Uważam, że po prawie roku będzie bardzo trudno wrócić i wygrywać.