Lucic-Baroni bez problemu pokonała w poniedziałek 116. w rankingu WTA amerykańską kwalifikantkę Jennifer Brady 6:4, 6:2. Chorwatka jest obecnie 79. rakietą świata, ale dzięki dobremu występowi w Melbourne jest już pewne, że w kolejnym notowaniu awansuje do czołowej "50".
Zawodniczka, która w drugiej rundzie niespodziewanie wyeliminowała rozstawioną z "trójką" Agnieszkę Radwańską, znak smak triumfu w Australian Open, ale tylko w deblu. Sukces ten odniosła 19 lat temu. W grze pojedynczej w tej imprezie tylko raz wcześniej - w 1998 roku - wygrała mecz otwarcia. W poniedziałek po raz drugi w karierze awansowała do ćwierćfinału singla w turnieju tej rangi. Poprzednio była w nim w 1999 roku w Wimbledonie. Wówczas ostatecznie zatrzymała się na najlepszej "czwórce".
"To coś niesamowitego. Dotarcie tutaj kosztowało mnie mnóstwo wysiłku i poświęcenia. Mam nadzieję, że nikt mnie teraz nie uszczypnie, bo nie chcę się budzić z tego snu" - zaznaczyła.
Lucic-Baroni była jednym z tenisowych objawień końcówki lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Dobrze zapowiadającą się karierę przerwały problemy rodzinne i zdrowotne. Zawodniczka z Bałkanów 10 lat temu wróciła do profesjonalnej gry, ale dotychczas nie osiągała tak dobrych rezultatów jak w przeszłości. Przebłyskiem była 1/8 finału US Open w 2014 roku.
"Czemu zawdzięczam powrót do gry na wysokim poziomie? Jestem bardzo zdeterminowana i uparta. Kiedy naprawdę czegoś chcę, to pracuję ciężko i robię wszystko, by to dostać. Oczywiście nie ma żadnej gwarancji, że to się uda, ale teraz czuję ogromną satysfakcję. Chciałam przekazać wszystkim, którzy się z czymś zmagają, że możecie się z tym uporać, tylko włóżcie w to, co robicie, serce" - zapewniła uśmiechnięta Chorwatka.
W wywiadzie została spytana, czy we znaki nie dają jej się już trudy turnieju w Melbourne i jak sobie z tym radzi.
"Cóż, czeka mnie jutro jeszcze ćwierćfinał debla. Nie poddaję się. Każdy mecz to nowa walka" - podkreśliła Lucic-Baroni.
O drugi w karierze wielkoszlemowy półfinał w singlu zagra z rozstawioną z "piątką" Czeszką Karoliną Pliskovą lub reprezentantką gospodarzy Darią Gavrilovą (22.).