176. w rankingu ATP Polak, który dostał się do głównej części australijskiego turnieju z kwalifikacji, po raz pierwszy w karierze zmierzył się z dziewiątym w tym zestawieniu Nishikorim. Nigdy wcześniej też nie miał okazji grać z tak wysoko notowanym przeciwnikiem.

Reklama

23-letni piotrkowianin w poprzednim sezonie brał udział w eliminacjach do wszystkich czterech odsłon Wielkiego Szlema, ale za każdym razem bez powodzenia. Na co dzień startuje w imprezach niższej rangi - challengerach. Ma za sobą tylko jedno podejście do zawodów ATP - dwa lata temu z turniejem w Antalyi pożegnał się po pierwszej rundzie.

Starszy o siedem lat Azjata to zaś finalista US Open sprzed pięciu lat i dwukrotny półfinalista tego turnieju (2016 i 2018). Poprzednią edycję Australian Open opuścił z powodu kontuzji nadgarstka, ale we wcześniejszych sześciu odsłonach regularnie docierał do czołowej "ósemki" lub odpadał rundę wcześniej. W dorobku ma 12 tytułów wywalczonych w zawodach ATP, z czego ostatni wywalczył na początku stycznia w Brisbane.

Reklama

Polak był więc przed spotkaniem z tym rywalem skazywany na porażkę i to szybką. Bez tremy jednak przystąpił do pojedynku rozpoczynającego grę tego dnia na Margaret Court Arena, czyli drugim co do wielkości obiekcie kompleksu w Melbourne. Co prawda w pierwszym i piątym gemie musiał się bronić przed stratą podania, ale zrobił to skutecznie, a przy prowadzeniu 3:2 sam zanotował "breaka". Podopieczny Tomasza Iwańskiego grał bez kompleksów, uderzał piłkę pewnie. Jego główną bronią był mocny bekhend, z którym nie radził sobie faworyt.

Reklama

Druga odsłona również zakończyła się dobrze dla piotrkowianina, choć jej przebieg był bardziej nerwowy. Na początku nie wykorzystał on okazji na przełamanie. Kilkanaście minut później taką samą szansę zmarnował Nishikori. Majchrzak wykorzystał drugiego "break pointa" przy stanie 3:3, a po chwili powiększył prowadzenie, wygrywając swojego gema serwisowego. U stojącego przed wielką szansą Polaka zaczęły o sobie dawać znać emocje, a rozkręcał się bardziej doświadczony rywal, który zapisał na swoim koncie trzy kolejne gemy. Niżej notowany z tenisistów opanował nieco nerwy i doprowadził do tie-breaka, w którym uzyskał przewagę 4-1. Japończyk znów zdołał odrobić straty, ale końcówka należała do Polaka.

23-letni zawodnik był bliski najcenniejszego zwycięstwa w karierze, ale wówczas zyskał dodatkowego przeciwnika - własny organizm. Zaczął popełniać proste błędy i miał widoczne problemy z utrzymaniem rakiety w ręce. Posłuszeństwa odmawiały mu także mięśnie nóg. Przewaga Nishikoriego w tej partii rosła błyskawicznie. Majchrzak sam uśmiechnął się, gdy zaliczył asa, zagrywając z miejsca, ale był to tylko nieznaczący przerywnik. Po przegranej do 0 odsłonie udzielono mu pomocy medycznej.

Po wznowieniu gry stan piotrokowianina poprawił się nieco, ale wciąż był on daleki od swojej dyspozycji z pierwszych dwóch setów. W kilku akcjach pokazał się z dobrej strony i zapisał na swoim koncie dwa gemy w tej partii (pierwszego z nich przy prowadzeniu rywala 4:0), po których zachęcał publiczność do wzmożonego dopingu. Nie był jednak zupełnie w stanie poważniej zagrozić kontrolującemu sytuację Japończykowi. Sytuacja nie zmieniła się w decydującym secie. Po przegraniu trzech gemów Polak postanowił przerwać spotkanie.

Nishikori w drugiej rundzie zmierzy się z Chorwatem Ivo Karlovicem, który wyeliminował Huberta Hurkacza 6:7 (5-7), 7:6 (7-5), 7:6 (7-3), 7:6 (7-5).

Wynik meczu 1. rundy gry pojedynczej mężczyzn:
Kei Nishikori (Japonia, 8) - Kamil Majchrzak (Polska) 3:6, 6:7 (6-8), 6:0, 6:2, 3:0 i krecz Majchrzaka