Znany z poczucia humoru Amerykanin dodał, że sam triumfował... siedem razy.

Świątek pokonała w finale French Open Amerykankę Sofię Kenin 6:4, 6:1 i została pierwszym polskim singlowym zwycięzcą turnieju tej rangi.

Kiedy obie zawodniczki wyszły na kort w Paryżu, na zegarach w Nowym Jorku zegary wybijały godzinę 9 rano. Komentatorzy stacji NBC zwrócili uwagę na to, że zarówno pora spotkania, jak i wybudowany za 17 milionów dach nad kortem centralnym sprawiają, że słońce rzuca dosyć ostre światło na jedną połowę kortu.

Reklama

"Z pewnością zawodniczkom będzie się ciężko grać pod słońce, ale również w cieniu może nie być łatwo dojrzeć szybko lecącą piłkę" - ocenił McEnroe na początku transmisji.

Kiedy Świątek rozpoczęła z wysokiego C i błyskawicznie objęła prowadzenie 3:0, McEnroe komplementował zarówno jej strefę mentalną, jak i zwrócił uwagę na to, że w sumie - zaraz po losowaniu - miała trudniejszą drabinkę niż Kenin.

"W ogóle nie widać po niej nerwów! Gra jak rutyniarka. Jej najcięższy set tutaj to 6:4! Gdzie ona była rok temu? No tak, musiała skończyć liceum" - zastanawiał się głośno i komentował ze śmiechem.

Kolejne udane zagrania Polki sprawiły, że realizatorzy pokazywali boks, w którym siedział sztab Polki: trener Piotr Sierzputowski oraz psycholog Daria Abramowicz. To sprawiło, że McEnroe, dla którego Iga to "Swjantek", próbował zmierzyć się z polskimi nazwiskami, ale... poległ.

Reklama

Amerykanin w swoim stylu zwracał także uwagę na to, że w sztabie nastolatki jest psycholog, co - szczególnie w tak młodym wieku - jest sprawą niespotykaną.

"Czy jej rodzice są nadziani? Kto może sobie na to pozwolić? Słyszałem, że ona nawet jeździ z nią na wakacje!" - wspomniał.

Kenin walczyła i kiedy zdołała odrobić straty, realizator pokazał skupioną Igę siedzącą na krześle z zamkniętymi oczami. McEnroe najpierw porównał Polkę do innej młodej zawodniczki Kanadyjki Bianki Andreescu, która otwarcie dzieli się pozytywami wynikającymi z medytacji, ale zaraz potem zaczął się zastanawiać, jak Świątek poradzi sobie ze wzrastającą presją.

"Wygląda na to, że Świątek się obudziła i wreszcie wie, gdzie się znajduje - w finale Wielkiego Szlema. A rzeczywistość może być przytłaczająca" - przestrzegał.

Następne dwa gemy Polka wygrała po zaciętej walce i na przewagi pokazując pełen wachlarz możliwości i talentu. McEnroe chwalił ją za świetne poruszanie się po korcie i grę z głębi pola. Podkreślał też, że gra w debla może tylko dać jej przewagę przy akcjach wykańczanych wolejem.

"Oczywiście sam z tego korzystałem z powodzeniem. A dziś powiem tylko jedno nazwisko: Denis Shapovalov - on bardzo często mówi, jak gra w debla sprawia, że jest lepszy w singlu" - przekazał.

W ostatnich dwóch gemach pierwszego seta najpierw Polka zmarnowała szansę na zakończenie partii przy własnym serwisie, co dla McEnroe było rzeczą naturalną, bo "wtedy presja jest naprawdę spora".

Ale potem znów wróciły komplementy dotyczące niespodziewanie dobrego forehandu oraz mocnego serwisu.

"Podaje dużo lepiej niż Kenin. Ten ostatni serwis był silny niczym pocisk jak z procy!" - mówił McEnroe, kiedy Świątek schodziła na przerwę z wynikiem 6:4.

Drugi set rozpoczął się dla Polki nieciekawie, bo od przegranego podania. McEnroe zwrócił uwagę, że znowu może być jej ciężko psychicznie i że widać u niej elementy zbyt głębokiej analizy każdego zagrania. Ale Polka szybko się pozbierała i kiedy przy stanie 2:1 Kenin skorzystała z przerwy medycznej, nawet amerykańscy komentatorzy NBC Sports dopatrywali się w tym niezbyt czystego zagrania.

"Nie pochwalam tego, ale takie są oficjalne zasady" - tłumaczył McEnroe.

"Kenin znana jest z tego, że szuka każdego sposobu na destabilizację przeciwniczki lub powrót do gry. Dla mnie to po prostu chytre" - dodała znana w USA komentatorka i była tenisistka Mary Carillo.

Na szczęście nic, co robiła Kenin nie mogło zdeprymować Polki, która w kolejnych gemach przejechała się po rywalce jak walec. Gemy na 4:1 i 5:1 wygrała "na sucho" i wykorzystała swoją pierwszą piłkę meczową.

"Powiem wam, że jeśli ona będzie tak grać jak teraz, to wygra pół tuzina Wielkich Szlemów" - prorokował McEnroe.

Kiedy uszczęśliwiona Świątek padła na kolana, a zaraz potem pobiegła na trybuny, aby uściskać się z teamem i rodziną, McEnroe żartował: "Pomyliła drogę do swojego boksu - to chyba jedyny moment, w którym się dziś pogubiła. Ale fajnie, że się tak cieszy - gdyby mogła to wyściskałaby pewnie dziś cały stadion" - zakończył żartobliwie były gwiazdor i enfant terrible światowego tenisa.