Przyznał, że ogromną radość sprawiło mu to, że Polka swój pierwszy wielkoszlemowy tytuł zdobyła właśnie na kortach Rolanda Garrosa.
To moje ukochane korty. Sam tam dwukrotnie byłem w ćwierćfinale singla i raz w finale debla. Naprzeciwko kortów mieszkałem. Czuję się tam jak w domu. Teraz Iga też się tam tak będzie czuła. Od 1974 roku zawsze byłem na French Open. W tym roku przez tę sytuację z koronawirusem pierwszy raz nie pojechałem. Ogromnie żałuję, że nie mogłem być tam blisko, by oglądać finałowe zwycięstwo Polki – podkreślił Fibak, który stał się ikoną polskiego tenisa.
Były tenisista rozpływa się nad umiejętnościami i stylem gry Świątek: Ona gra w tej chwili najlepszy tenis na świecie. Jest Mozartem tenisa. Nikt jej nie będzie w stanie pokonać, jeśli będzie grała w ten sposób. Już przed rokiem, gdy przegrała z Simoną Halep, widziałem w Idze potencjał na ogromne sukcesy. To, jak doskonale przykrywa kort, jak świetnie serwuje – przecież jej drugi serwis jest jak u mężczyzn, jak doskonale czyta grę. To wszystko było widoczne już wcześniej, ale w Paryżu złapała regularność i powiązała te wszystkie elementy z sobą. Mam dla niej ogromny szacunek i jestem przekonany, że nastał czas dominacji Igi Świątek w kobiecym tenisie – stwierdził Fibak.
Były deblowy mistrz Australian Open (1978 r) przyznał, że w finale był tylko jeden moment, w którym można było wątpić w zwycięstwo Polki.
W pierwszym secie Kenin doprowadziła do remisu po trzy i dwa następne gemy były bardzo ciasne. Iga je wygrała, ale Amerykanka miała też kilka szans na zwycięstwo. Mogło być 5:3 dla Kenin i dalej mecz mógł się potoczyć różnie. Iga jednak wykazała ogromną siłę psychiczną. Rozstrzygnęła te gemy na własną korzyść i później już nikt i nic nie było w stanie jej zatrzymać w drodze do tytułu – stwierdził Fibak.
Teraz nazwisko Świątek będzie już znane na całym świecie. Iga tym turniejem stała się ambasadorką polskiego sportu tak, jak ambasadorem sportu i Polski jest Robert Lewandowski - podsumował.