Zajmująca 102. miejsce na światowej liście Fręch miała trudne zadanie na otwarcie. Rozstawiona w Melbourne z numerem 14. Halep to była liderka światowego rankingu, która ma w dorobku dwa tytuły wielkoszlemowe, a w Australian Open w 2018 roku dotarła do finału. Łodzianka, która dopiero po raz czwarty znalazła się w głównej drabince turnieju tej rangi, okazała się dość wymagającą rywalką dla faworytki.
To był świetny mecz. Myślę, że najlepszy w mojej karierze. Grałam bardzo równo, momentami to ja byłam tą bardziej agresywną stroną. Simona była numerem jeden na świecie. Wiedziałam, czego się po niej spodziewać, bo grałam już przeciwko niej, ale mimo to było naprawdę ciężko. Mam nadzieję, że mogę zagrać więcej spotkań na tym poziomie i może w przyszłym roku będę w stanie ją pokonać - zaznaczyła z uśmiechem Fręch na konferencji prasowej.
Poprzednio ze znacznie bardziej doświadczoną Rumunką zmierzyła się dwa lata temu w Pradze.
Wtedy byłam kompletnie bez podejścia. Zapisałam na swoim koncie bodajże dwa gemy i nie było gry. Simona na pewno weszła teraz w turniej na pewności, szczególnie po wygranym wcześniej w Melbourne turnieju WTA. Może zabrakło mi trochę konsekwencji w drugim secie, ale nie mam jeszcze dużo meczów na swoim koncie, a te budują pewność siebie. Intensywność, jaką Halep narzuciła, była ogromna. Cały czas byłam tak naprawdę pod presją. Jak starałam się atakować i grałam naprawdę bardzo dobre piłki, to dostawałam kontry, szczególnie po linii. Tak naprawdę każdy punkt musiałam wygrać sama, a nie dostawałam ich po błędach Simony. Bardzo dużo mnie to spotkanie kosztowało, ale myślę, że będzie dla mnie świetnym przetarciem na początek sezonu i jak utrzymam formę i taką grę, to będę się pięła w rankingu - analizowała 24-letnia Polka.
"Mam nadzieję, że karta się odwróci"
Halep co prawda wypadła ze ścisłej światowej czołówki, ale ma to związek z ubiegłorocznym urazem. Prezentowanym w styczniu poziomem jak najbardziej potwierdza póki co powrót do formy. Fręch nie może więc mówić, by los ją oszczędził podczas losowania drabinki.
Wiadomo, że jak się trafia w pierwszej rundzie na najcięższą rywalkę, to nie jest to bardzo fajnym uczuciem. Miałam dużo czasu, żeby przygotować się do tego spotkania, bo jednak aż trzy dni. Myślę, że zrobiliśmy to z trenerem bardzo dobrze. Oczywiście, wolałabym, żeby trafić na tak klasową zawodniczkę dopiero kolejnej rundzie - w drugiej czy trzeciej - a na przetarcie zagrać z kimś innym. To był mój pierwszy turniej wielkoszlemowy, w którym do głównej drabinki dostałam się na podstawie rankingu, więc mam nadzieję, że teraz karta się odwróci i w kolejnym wylosuję zdecydowanie lepiej - zaznaczyła zawodniczka z Łodzi.
W głównej części imprezy w Melbourne pojawiła się po czterech latach przerwy. W 2019 i 2020 roku odpadła w kwalifikacjach, a przed rokiem ze startu w nich wykluczył ją pozytywny wynik testu na COVID-19. W debiucie w 2018 roku, po przejściu eliminacji, przegrała mecz otwarcia.