Ruud przed rokiem dotarł do finału na kortach Flushing Meadows, podobnie jak w tegorocznym French Open w Paryżu. Zresztą w obu sezonach w Wielkim Szlemie albo melduje się w finale, albo odpada w 2. rundzie.
Pojedynek z Zhangiem, który w październiku skończy 27 lat, był rewanżem za spotkanie w 3. rundzie tegorocznych zmagań w Paryżu, gdzie górą był Norweg.
Grał dziś szalenie agresywnie, myślę, że lepiej, zwłaszcza forhendem, niż na kortach im. Rolanda Garrosa. Wtedy popełniał więcej błędów, ale teraz był lepszy w kluczowych momentach. Kiedy był aktywny, skupiony, był naprawdę niebezpieczny. Do tego świetny serwis. Jego gra naprawdę robiła wrażenie. Myślę, że będzie jeszcze groźniejszy w najbliższym czasie - ocenił Norweg.
Zhang został tym samym pierwszym Chińczykiem, który pokonał tenisistę z Top 5 światowego rankingu, od kiedy został on wprowadzony w 1973 roku.
Poza finałem w Paryżu Ruud nie błyszczał w imprezach wielkoszlemowych, dlatego teraz chce się skupić na awansie do kończącego sezon turnieju masters - ATP Finals.
To będzie gorączkowy wyścig. Mam nadzieję, że będę jednym z pretendentów i ostatecznie uda mi się załapać - zaznaczył urodzony w Oslo 24-latek.
Zhang w 1/16 finału zmierzy się z niżej notowanym Australijczykiem Rinkym Hijikatą.
W środę z US Open pożegnali się także m.in. rozstawiony z "siódemką" Grek Stefanos Tsitsipas, który uległ Szwajcarowi Dominikowi Strickerowi 5:7, 7:6 (7-2), 7:6 (7-5), 6:7 (6-8), 3:6, czy nękany w ostatnich latach kontuzjami zwycięzca z 2000 roku Austriak Dominic Thiem.
W czwartek w 2. rundzie zaprezentuje się Hubert Hurkacz. O godz. 17 zmierzy się z Brytyjczykiem Jackiem Draperem.