"Korzeń" do finału zakwalifikował się dopiero z siódmym wynikiem. Polak, broniący tytułu z mistrzostw w Montrealu, pokonał dystans w 1.56,30. Dało mu to trzecie miejsce w serii za nieznanymi Chińczykiem Yin Chenem i Nowozelandczykiem Mossem Burmesterem.
"Popłynąłem nieco szybciej niż w eliminacjach. Ale pływało mi się ciężko. Na rozgrzewce wszystko było dobrze, ale w samym starcie nie mogłem z siebie tego wszystkiego wydusić. Nie wiem o co chodzi. Jutro będę atakował z pierszego toru. Ma to swoje plusy, bo będę poza zasięgiem najlepszych i będę mógł atakować praktycznie niezauważony. Tak było na mistrzostwach Europy w Trieście. Wtedy wygrałem i poprawiłem życiówkę. Traktuję to jako dobry omen" - powiedział Korzeniowski.
W drugiej półfinałowej serii na 200 m motylkowym najlepszy był Michael Phelps. Amerykanin zwyciężył z rezultatem 1.55,13. "On jest tutaj poza zasięgiem rywali. Jest w takiej formie, że nie widzę u niego żadnych słabszych stron. W dodatku ma rewelacyjne nawroty. Złoto jest dla niego zarezerwowane. Pozostanie walka o srebro i mam nadzieję, że będę mógł się do niej włączyć. Będę musiał popłynąć na 110 procent" - mówi Korzeniowski.
"Nie wiem co się dzieje. Czuję jakąś blokadę. Pływam na 50 procent możliwości" - ocenił swój półfinałowy start Paweł Korzeniowski. Polak awansował do jutrzejszego finału na 200 m stylem motylkowym, ale jeśli popłynie tak jak dziś, to nie ma żadnych szans na medal mistrzostw świata.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama