"Ramadan to problem i piłkarzy, i trenerów. W czasie postu musiałem wywrócić do góry nogami cały program szkoleniowy. Piłkarze na treningach wyglądali fatalnie. Proszę sobie wyobrazić, jakie oni katusze przeżywali tak bez wody za dnia. Generalnie tragedia" - mówi nam Wojciech Łazarek, który był trenerem między innymi w Egipcie, Arabii Saudyjskiej i Sudanie.

Reklama

Oczywiście Arabia Saudyjska a Europa to nie jedno i to samo. Chociaż nie zawsze. Napastnik Sevilli Frederic Kanoute sam o sobie mówi, że jest religijny. W wielu przypadkach taka religijność zaczyna się na modlitwie po golu, a kończy ostrą imprezą wieczorem. Ale Malijczyk naprawdę jest przykładnym muzułmaninem. W zeszłym roku nie chciał biegać w koszulce z logo firmy bukmacherskiej. Po długich negocjacjach się zgodził, ale klub musiał wpłacić pieniądze na konto islamskiej organizacji charytatywnej. Kanoute stara się modlić pięć razy dziennie (szatnia pełna kolegów to dla niego nie problem), a teraz - w czasie ramadanu - nie pije i nie je od świtu do zmierzchu. Nawet nie żuje gumy, bo tego też nie można. Wokół niego kręcą się klubowi lekarze i fizjolodzy. Kombinują, co zrobić, aby się nie odwodnił.

"Nie rozumieją, że ramadan wzmacnia człowieka, a nie go osłabia" - uśmiecha się Kanoute. "Staram się podążać za swoją wiarą. W gorącej Hiszpanii to bardzo trudne, ale dzięki Bogu daję radę" - dodaje.

Malijczyk poszedł na kompromis. Do końca ramadanu, czyli do 19 września, będzie pościł z wyjątkiem dni, w których rozgrywane są oficjalne mecze. Podobny ukłon w stronę swojego klubu zrobił pomocnik Realu Madryt Mahamadou Diarra. "Co roku pościłem i każdy trener szanował moją decyzję. Zdaję sobie sprawę, że to trudne dni, ale przecież to potrwa tylko miesiąc. Mam jedenaście pozostałych na to, aby grać dobrze" - powiedział Malijczyk.

Reklama

Starają się pościć również inni muzułmanie z Realu: Lassana Diarra i Karim Benzema. Klubowi lekarze stworzyli specjalny program, który ma zapobiec odwodnieniu się gwiazd. Podobnie zrobiono w Barcelonie. Formalnie Eric Abidal i Yaya Toure odłożyli swój post na zakończenie sezonu. Seydou Keita jednak jest bardziej wierzący. Zastrzegł, że zrobi wszystko, aby to się nie odbiło na jego zdrowiu. Fizjolodzy zastrzegli, że się odbije. I ławka gwarantowana. "Z doświadczenia wiem, że nie da się jednocześnie przestrzegać ramadanu, trenować i grać dobre mecze. Tłumaczyłem im, że Bóg im wybaczy, jeśli sobie odpuszczą post na tydzień, ale niestety nie rozumieli" - uważa Łazarek. "Ja pierwszy trening robiłem o 22. Drugi o czwartej rano, żeby w razie czego jeszcze mogli się napić. Jednak ponieważ jedli i pili przez całą noc, bo w dzień nie mogli tego robić, to bieganie kiepsko im szło" - mówi trener.

Problemy mają również muzułmanie we Włoszech. Badania (m.in. specjalny raport członka komisji medycznej FIFA Yacine’a Zerguniego) wykazały, że post w trakcie ramadanu wcale nie musi szkodzić piłkarzowi. I niektórym nawet służy (Abdel Kader Ghezzal kilka dni temu strzelił gola Milanowi). Jednak innym wręcz przeciwnie. Houssine Kharja, Marokańczyk grający w Genui, nie pił nawet podczas treningów. W meczu z Romą usiadł więc na ławce. Pomocnik Juventusu Mommo Sissoko rok temu przepraszał swoich kolegów za słabą formę w meczu z Cagliari. Przyznał, że to przez ramadan. Teraz się cieszy. Jest kontuzjowany.

Z kolei pomocnik Interu Sulley Muntari został zmieniony jeszcze przed przerwą w meczu z Bari. Nie wytrzymał kondycyjnie. W dniu spotkania już po wschodzie słońca wprawdzie zjadł trochę makaronu, ale nic nie pił. I trener Jose Mourinho miał problem. "Ramadan mu nie służy, upał źle na niego działa podczas postu" - powiedział Portugalczyk. Według niektórych mediów Mourinho miał dodać: „katolik i żyd są spokojniejsi”. I rozpętała się burza (słowa Portugalczyka są zawsze roztrząsane w mediach przez co najmniej kilka dni). Przewodniczący Unii Islamskich Wspólnot i Organizacji we Włoszech Mohamed Nour Dachan powiedział, że muzułmanin podczas postu wcale nie jest osłabiony, wręcz przeciwnie. Podobnie chrześcijanin. "A Mourinho mógłby mówić trochę mniej" - dodał.

Reklama

Większość muzułmanów grających w europejskich ligach wychodzi z założenia, że jak są profesjonalistami, to bez żadnej miesięcznej przerwy. I nie poszczą. Klub im płaci i ma pewne oczekiwania. Dlatego widok Samira Nasriego, który popija napój energetyczny podczas meczu w czasie ramadanu, albo Salomona Kalou, który żuje gumę, nikogo nie dziwi. W polskiej ekstraklasie jest kilku muzułmanów, ale oni również wychodzą z podobnego założenia, m.in. pomocnicy Lecha Poznań Semir Stilić i Haris Handzić. "Trochę brakuje mi tu meczetu. Podczas każdego meczu kilka razy się modlę, prosząc Boga na przykład o to, by nie mieć kontuzji" - powiedział Stilić. Jednak nie jest aż tak religijny, aby pościć, gdy ramadan trwa w trakcie sezonu. Podobnie Handzić. "Nie ma z nimi żadnego problemu, normalnie egzystują. Wiem, że szczególnie Semir jest religijny, ma jakiś swój rytuał, ale obaj normalnie z nami jedzą posiłki, piją wodę. Jak gdyby nigdy nic" - powiedział „Dziennikowi” trener Lecha Jacek Zieliński.

Nie pości również Amir Spahić, bośniacki obrońca Śląska Wrocław. "Szanuję swoją religię, ale to dzięki piłce żyję" - mówi nam Spahić. "Jestem profesjonalistą, klub płaci mi pieniądze za grę. A grać na czczo się nie da".

Oczywiście nie jest tym zachwycony. Na pocieszenie niech w końcu strzeli gola. Warto. W ramadanie każdy dobry uczynek jest mnożony od 10 do 700 razy.