"Teraz mogę tylko podziękować Wiśle, że mnie wzięła pod uwagę, ale na dalsze ustępstwa nie mogłem pójść" - powiedział Urban. "Skoro miałem odpowiadać za tak dużą grupę zawodników, to powinienem czuć mocne poparcie zarządu klubu. Nie czułem go nawet teraz, przed podpisaniem umowy, więc cóż dopiero później" - pyta retorycznie trener w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Urban jest przekonany, że standardy budowania trenerskich kontraktów, które obowiązują od dawna w Europie Zachodniej, prędzej czy później zostaną wprowadzone też w Polsce. "Jeśli chcemy gonić lepsze piłkarsko kraje, to musi się tak stać" - uważa. "Nie rozumiem, dlaczego w polskiej lidze szkoleniowcowi wystarczy przegrać dwa, trzy mecze i już się go zwalnia, wypłacając tylko niewielkie odszkodowania" - dodaje.

Urban przedstawił Wiśle projekt zbudowania nowej, silnej i młodej drużyny. "Chciałem narzucić jej moją wizję gry, ale tego się nie da zrobić w dwa-trzy miesiące, więc nic dziwnego, że chciałem zadbać o komfort pracy w postaci mocnego kontraktu. Przy budowie drużyny trzeba spokoju, a nie strachu o przegranie meczu" - tłumaczy szkoleniowiec.



Reklama